Nie wiem, co pojawi się następne. Niestety znaczną część opowiadań zaczęłam pisać w zeszytach, które zostały w rodzinnym domu, lub jakiś czas temu będąc w Holandii. Te drugie niestety zostały tam, na dysku zewnętrznym po formacie komputera... Była tam alternatywna wersja Abyss, na którą bardzo liczyłam, bo miała być napisana lepiej i, przede wszystkim, z innej perspektywy (z punktu widzenia Kisy). Treści miało to już sporo, więc przyznam szczerze - najzwyczajniej w świecie nie chce mi się tego rekonstruować. Lost Heaven też miało już napisany kolejny rozdział. Miałam go tylko edytować i trochę uzupełnić... Istnieje spora szansa na Spectro. Prawdopodobnie jednak usunę osobnego bloga na to opowiadanie i rozdziały będę publikować tu, ponieważ pojawiają się niezwyykle rzadko (w zasadzie zawiesiłam pisanie tego, ponieważ - a jakże by inaczej - zgubiłam wszystkie notatki, scenariusz, plan ramowy, wskazówki odnoście wątków fantastycznych i sporą ilość gotowej treści 8D). W każdym razie, nie przedłużając bardziej...
~Enjoy
~*~
Przyglądałem się zawisłej nade mną, nieskazitelnej twarzy. Wpatrywałem się w jego przenikliwe, bystre, cudownie niebieskie oczy. Wodziłem wzrokiem za jego spojrzeniem, obserwując ruch gęstych, ciemnych rzęs w odcieniu hebanu, gdy przymykał powieki. Podziwiałem symetryczną, ostro zarysowaną szczękę i wydatne, pąsowe usta wykrzywione w dziwnym grymasie. Zapatrzyłem się na idealnie zarysowane wargi, wracając myślami do świeżo ukończonego obrazu. Doskonały. Dokładnie taki, jakim go sobie wyobrażałem. Lśniące, mieniące się odcieniami umbry, kasztanu i złocieni włosy. Szerokie, silne ramiona, smukła sylwetka i elegancka postawa. Nawet siedząc nade mną w dziwnej pozie wyglądał niezwykle dostojnie.
Jak z obrazu. Mojego obrazu. Obrazu, który ledwo ostatniego wieczoru, po latach prób, setkach niepowodzeń i tysiącach łez, udało mi się wreszcie ukończyć. Obrazu, który zszargał me nerwy, doprowadził do depresji, prawie pchnął na samo dno społecznej hierarchii. Ale było warto.
Patrzyłem się na niego więc z godną podziwu bezczelnością, zupełnie zapominając o strachu i kompletnie nie zwracając uwagi na boży świat. Gapiłem się na niego tak intensywnie, że gdyby nie jego coraz bardziej intensywny dotyk na moich żebrach, zapewne już dawno uznałbym go za senną imaginację. Ulotne, nieosiągalne marzenie. Czując jednak jego coraz bardziej namolne ręce na moim ciele chciałem, by tylko marą się to okazało.
Zimna dłoń schodząca pod koszulkę otrzeźwiła mnie momentalnie. Drgnąłem ni to z przerażenia, ni to z przeszywającego chłodu. Na nowo docierały do mnie wszelkie bodźce i na nowo zacząłem rejestrować jego działania. I własne reakcje, bo tych też, w przypływie hipnotycznego roztargnienia i rozpływania się nad jego perfekcją, nie odnotowałem... A do chlubnych one stanowczo nie należały.
Wodził delikatnie palcami wzdłuż mojego boku, dotykając subtelnie brzucha, zahaczając o sutki. Za każdym razem, gdy tak się działo, przechodziły mnie przyjemne dreszcze. Robiłem się coraz bardziej rozkojarzony, gdy nagle poczułem niezbyt lekki ucisk między nogami. Zerknąłem w dół i dostrzegłem napierające na moje krocze kolano mężczyzny. Szarpnąłem się w tył, próbując się odsunąć, jednak zaraz zostałem pochwycony w żelaznym uścisku. Ujął jedną dłonią moje nadgarstki, przytrzymując je mocno nad moją głową, po czym drugą zaczął stymulować moją erekcję. Zacisnąłem mocno zęby, tłumiąc chęć jęknięcia z desperacji. Czułem się dziwnie. Moje ciało zaczynało wariować, robić, co mu się żywnie podobało i kompletnie odmawiało współpracy z intensywnie pracującym mózgiem. A mózg myślał, jak z tej sytuacji wybrnąć.Bezskutecznie.
Dopiero teraz zrozumiałem, co tak naprawdę wyraża jego twarz. Dominację. Sarkastyczny półuśmiech i stalowe spojrzenie. Ochłonąłem pod jego intensywnym spojrzeniem, jednak tylko na chwilę i tylko po to, by zaraz poczuć wszystko ze zdwojoną intensywnością. Zaczynało mi się kręcić w głowie. Moja skóra stawała się coraz cieplejsza, rozgrzewana jego dotykiem. Zimno jego ciała zaczęło być paląco gorące. Nigdy nie sądziłem, że lodem rzeczywiście idzie się poparzyć. A tu, masz ci los, parzył podwójnie - moje zewnętrzne i wewnętrzne powłoki, roztapiając je z najwyższą skutecznością. Czułem, jak z wolna rozpływam się pod siłą jego spojrzenia i intensywnością ruchów. Resztkami sił wierzgnąłem nogami i podciągnąłem ręce do siebie, nawet nie łudząc się, że to coś da. Coraz bardziej poddawałem się pieszczotom, na wpół przymykając oczy, aż w końcu dotarło do mnie,że...
-...nie jestem gejem.
-Słucham? - mężczyzna wymamrotał skonfundowany.
Dopiero jego zdziwienie uświadomiło mi, że swoje spostrzeżenie wypowiedziałem na głos.
-Nie jestem gejem - powtórzyłem, wkładając w to tym razem znacznie więcej mocy i zdecydowania.
Pokręciłem głową w jeszcze lekkim roztargnieniu, po czym spojrzałem na niego pretensjonalnie. Wszystkie dotychczasowe emocje zdążyły ostygnąć. Mój umysł zaczął z powrotem trzeźwo myśleć i analizować. Ochłonąłem, a moje ciało razem ze mną. Ku chwale ojczyzny! Jakież by to było kompromitujące, gdyby nagle mi stanął z powodu faceta... Mój niedoszły gwałciciel patrzył się na mnie dalej jakbym był niespełna rozumu. Znieruchomiał i chyba nie bardzo wiedział, co na to wyznanie odpowiedzieć, więc uzupełniłem swoją wypowiedź.
-Jestem stuprocentowo normalnym mężczyzną, który lubi kobiety i nie wiem, jak mogłeś pomyśleć, że jest inaczej.
Mój ton był nieco pretensjonalny i przez chwilę dopadła mnie obawa, że mogłem nim swego niechcianego gościa ponownie zirytować. Ten jednak usiadł jedynie wyprostowany, po czym wypalił:
-Kto to jest gej?
Tym razem to ja zacząłem patrzeć jak na idiotę. Facet mnie właśnie próbował napastować seksualnie i nawet nie wiedział, że próbował zrobić ze mnie i z siebie, zarazem, pedała? Dobre sobie. Zapytałbym siebie, z jakiej planety pochodzi, ale... To pytanie jakoś nieprzyjemnie gryzło mi się z myślą, że pochodził z obrazu.
-Gej to... Homoseksualista? - popatrzył z jeszcze większym zdziwieniem. - Pederasta?
-Mówże normalnie. Wyjaśnij.
-Gej to taki pan, który lubi panów.
-A czemu mężczyźni mieli by panów nie lubić? Przecie to normalne, by mieć męskich kompanów! - obruszył się, najwyraźniej nie rozumiejąc mojego wyjaśnienia.
-Inaczej... To taki pan, który uprawia seks z innymi panami - sprostowałem.
-Adoracja mężczyzn jest w tym dziwnym miejscu zła?
-Raczej... Niecodzienna. I nie przez wszystkich akceptowalna. Większość mężczyzn uważa to za ubytek w godności... Jestem malarzem. Już to poddaje mnie ostrej krytyce, zwłaszcza wśród rodziny. Jakby jeszcze przy tym wyszło, że gejem jestem, to już w ogóle nie miałbym życia! - obruszyłem się, niemal zaczynając płakać.
Jęknąłem przeciągle. Wizja mojego ojca, dowiadującego się o mej zmianie orientacji, przyprawiała mnie o palpitacje. To zdecydowanie bardziej przerażające od facetów z obrazów o sile czołgu i charyzmie lwa. Ooooj tak. Tata by mnie zabił na miejscu. Bezapelacyjnie.
Mężczyzna patrzył się na mnie jak na zidiociałego szczeniaka, który właśnie zrobił coś bardzo głupiego i nie był tego świadomy. Przez chwilę miałem nawet wrażenie, że jest rozbawiony. Minęło ono jednak z jego następnymi słowami...
-Rozbieraj się.
-Słucham? - otrząsnąłem się z wizji swojej śmierci.
-Rozbieraj się - powtórzył władczo.
-Mowy nie ma! - otoczyłem się mocno rękoma i odsunąłem na tyle, na ile mogłem.
-Sprzeciwiasz się mi? - jego głos zabrzmiał jak grom.
Drgnąłem.
-Ni... - odchrząknąłem, próbując się nie jąkać i sięgając po resztki pewności siebie. - Tak! - niemal pisnąłem.
Mój głos był nienaturalnie wysoki i z pewnością nie umknęło to też jego uwadze.
-Mam Ci pomóc? - do silnego głosu doszło też niezadowolone spojrzenie.
Podskoczyłem, przestraszony, po czym prędko zabrałem się za ściąganie koszulki...
Na wszystkie świętości i wyklętych kości... DLACZEGO JA?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze podlegają moderacji.
Usuwane będą wyłącznie komentarze-spam.
Komentarze mogą być publikowane z lekkim opóźnieniem.
Na większość komentarzy udzielam odpowiedzi.