Yoshi~ macie kolejny rozdział Abyss! Ha, widzicie? Wyrobiłam się! *.* To taki prezent na dzień dziecka dla was ♥
Z dedykacją dla Aoi, która wygrała u mnie cukierka, ale nigdy go nie dostanie xD no, chyba, że się kiedyś spotkamy ;>
Etto... Właśnie, jakby były jakieś wątpliwości, ktoś by czegoś szukał lub coś takiego - skasowałam wczoraj 5 postów, które były po prostu śmieciowe i nic nie przekazywały. Pewnie jutro skasuję jeszcze ze 2. Zobaczymy.
Etto... nr2 - muszę się wam pochwalić... Napisałam swoją PIERWSZĄ prawdziwą scenkę!xD Ale nie do tego opowiadani, a do megashota, nad którym dla was pracuję ;> Ekhem, a dlaczego piszę, że to pierwsza prawdziwa scenka w moim wykonaniu, pomimo tego, że scenki pojawiały się też w prologu i w którymś tam rozdziale na samym początku w formie snu..? Bo tamte nie miały nawet pół strony wordowskiej, a ta już ma 1,5, a jeszcze jej nie dokończyłam .__."
Dobra, to chyba już tyle mojego wywodu...
Enjoy~
Hizumi od kilku dni siedział zamknięty na cztery spusty w
pokoju i nikogo do niego nie wpuszczał. Nawet mnie.
Po akcji ze studia był strasznie roztrzęsiony. Wybiegł wtedy za Kisą. Nie byłem pewny, czy chciał go poszukać, czy po prostu sam potrzebował odrobiny samotności. Znalazłem ich jakieś dwie godziny później pod starą wisterią w parku. Siedzieli oparci o drzewo. Kisa płakał tulony przez Yoshidę, a Yoshida także ledwo powstrzymywał łzy.
Na ten widok zrobiło mi się... Przykro? Poczułem jakby coś we mnie powolutku i delikatnie pękało.
Czułem wątpliwości co do tego, czy do nich podejść, czy nie byłbym w tej chwili tylko dodatkowym ciężarem. Po kilku minutach jednak uznałem, że to absurdalne. Byli w bardzo złym stanie i należało ich zabrać do domu.
Przykucnąłem tuż obok nich i delikatnie położyłem obu dłonie na plecach. Chciałem im dodać otuchy. Miałem dość ciężkiej atmosfery w domu. Dopiero zaczynało się robić lżej, dopiero zaczynało się robić normalnie, dopiero zaczynałem się przyzwyczajać, a już wszystko na nowo zostało zburzone. Czułem potrzebę załagodzenia sytuacji. Świadomość, że mamy wrócić do punktu wyjścia doprowadzała mnie niemal do szaleństwa.
Po akcji ze studia był strasznie roztrzęsiony. Wybiegł wtedy za Kisą. Nie byłem pewny, czy chciał go poszukać, czy po prostu sam potrzebował odrobiny samotności. Znalazłem ich jakieś dwie godziny później pod starą wisterią w parku. Siedzieli oparci o drzewo. Kisa płakał tulony przez Yoshidę, a Yoshida także ledwo powstrzymywał łzy.
Na ten widok zrobiło mi się... Przykro? Poczułem jakby coś we mnie powolutku i delikatnie pękało.
Czułem wątpliwości co do tego, czy do nich podejść, czy nie byłbym w tej chwili tylko dodatkowym ciężarem. Po kilku minutach jednak uznałem, że to absurdalne. Byli w bardzo złym stanie i należało ich zabrać do domu.
Przykucnąłem tuż obok nich i delikatnie położyłem obu dłonie na plecach. Chciałem im dodać otuchy. Miałem dość ciężkiej atmosfery w domu. Dopiero zaczynało się robić lżej, dopiero zaczynało się robić normalnie, dopiero zaczynałem się przyzwyczajać, a już wszystko na nowo zostało zburzone. Czułem potrzebę załagodzenia sytuacji. Świadomość, że mamy wrócić do punktu wyjścia doprowadzała mnie niemal do szaleństwa.
Hizumi popatrzył się na mnie smętnie, co wywołało u mnie
falę dodatkowego przygnębienia. Te uczucia były dla mnie czymś dziwnym, więc nie
zastanawiając się zbyt długo, złożyłem krótki pocałunek na jego skroni.
Poczułem jak zadrżał pod tym gestem, ale jego oczy nabrały nieco mniej
pochmurnego wyrazu. Widząc ten skutek ucałowałem też krótko włosy Kisy. Ten jednak
zacisnął tylko mocniej dłonie wokół pasa mojego przyjaciela i wyszeptał
płaczliwe 'przepraszam'.
Zaczęło padać, a wokół robiło się coraz ciemniej. Czując na
plecach przeszywający tysiącem mroźnych igiełek wiat,r podniosłem się powoli,
zmuszając do tego samego swoich towarzyszy i odprowadziłem ich do domu.
Dopiero po dłuższej chwili uświadomiłem sobie, jak bardzo ten dzień był dla mnie męczący. Doskwierał mi pulsujący ból głowy, więc jak tylko przekroczyliśmy próg mieszkania, nie myśląc już o niczym udałem się do swojego pokoju i padłem na łóżko. W domu panowała martwa cisza. Jak dziwnie, gdy z salonu nie dobiega szum telewizora, który Hizumi ogląda po nocach, nie będąc w stanie zasnąć lub cierpiąc na nadmiar weny. Jak dziwnie, gdy nie słychać cichego rytmu gitary, ani brzęku kubków po kawie... Te dźwięki zawsze towarzyszyły mi tuż przed snem.
I jakże dziwnym było obudzić się następnego dnia przez nieznośny dźwięk gwizdka czajnika, gdy za oknem wdzięczyły się okazałe popielate chmury, zwiastujące kolejną burzę, a zegar na toaletce wskazywał 12:00 po południu.
Dopiero po dłuższej chwili uświadomiłem sobie, jak bardzo ten dzień był dla mnie męczący. Doskwierał mi pulsujący ból głowy, więc jak tylko przekroczyliśmy próg mieszkania, nie myśląc już o niczym udałem się do swojego pokoju i padłem na łóżko. W domu panowała martwa cisza. Jak dziwnie, gdy z salonu nie dobiega szum telewizora, który Hizumi ogląda po nocach, nie będąc w stanie zasnąć lub cierpiąc na nadmiar weny. Jak dziwnie, gdy nie słychać cichego rytmu gitary, ani brzęku kubków po kawie... Te dźwięki zawsze towarzyszyły mi tuż przed snem.
I jakże dziwnym było obudzić się następnego dnia przez nieznośny dźwięk gwizdka czajnika, gdy za oknem wdzięczyły się okazałe popielate chmury, zwiastujące kolejną burzę, a zegar na toaletce wskazywał 12:00 po południu.
Musiałem spać blisko 14 godzin. Mimo to nadal czułem się
okropnie zmęczony. Głowa ciążyła mi niesamowicie przy usilnych próbach
wywindowania się do siadu. Aspiryna. Sięgnąłem do szuflady szafki nocnej i
wyjąłem opakowanie tabletek. Łyknąłem 3 na raz nie kłopocząc się szukaniem
wody, po czym powoli wstałem. Przyćmione światło dochodzące zza okna odrobinę
mi wadziło. Miałem problem skupić na czymkolwiek wzrok. Doczołgałem się jednak
z wolna do drzwi i wyszedłem na korytarz, zmierzając w kierunku kuchni. W moje
nozdrza uderzył intensywny zapach kawy.
Wszedłem do pomieszczenia nie zwracając po drodze na nic
uwagi. Wyłączyłem wodę i zaparzyłem zieloną herbatę. Nie będąc jeszcze w pełni
przytomnym, z lekkim opóźnieniem odnotowałem, że nie było nigdzie w pobliżu
Hizumiego. Wróciłem do salonu i z ogromnym zdziwieniem obserwowałem panujący w
nim chaos. Tak, na miano chaosu w przypadku hizumowego pedantyzmu zasługiwała
sterta kubków zagracających niski stolik przed telewizorem, koc zwinięty w rogu
kanapy oraz kilka opróżnionych puszek po piwie, walających się po całym dywanie...
Te ostatnie, o dziwo, przykuły moją uwagę w najmniejszym stopniu. Najbardziej
zaś zastanawiający dla mnie był widok Yoshidy, który usilnie próbował utrzymać
się w pozycji lewitującego mnicha. W dodatku do góry nogami. Był zalany w
trupa, więc nawet nie próbowałem się z nim dogadać.
W przypływie niezidentyfikowanego zaniepokojenia
postanowiłem jednak rozejrzeć się po mieszkaniu w poszukiwaniu Kisy. Ten, na szczęście,
siedział w jak najbardziej normalny sposób w swoim pokoju i przyglądał się podłodze.
Aż odruchowo, pchnięty ciekawością, spojrzałem, co też go w tym miejscu tak
bardzo zainteresowało. I jakież było moje zaskoczenie, gdy ujrzałem... Podłogę.
Ot proste kasztanowe panele.
Cóż, przynajmniej chłopiec był trzeźwy, bo dwóch świrów na raz bym raczej nie zniósł. Mam dość słabą cierpliwość do wariatów…
Cóż, przynajmniej chłopiec był trzeźwy, bo dwóch świrów na raz bym raczej nie zniósł. Mam dość słabą cierpliwość do wariatów…
Opanowując drwiący uśmiech, który samoistnie zaczął wpełzać
mi na usta, usiadłem koło niego nie odrywając od niego bacznego spojrzenia.
Moja obecność nieco go peszyła, ale najwyraźniej to uczucie nie było w stanie
przytłumić kłębiących się w nim emocji. Ledwo powstrzymywał się od płaczu. Zaciskał
mocno dłonie na pościeli i cały drżał.
Zastanawiało mnie, dlaczego widok Masamury tak bardzo nim wstrząsnął. Nie wyglądał na zbyt przejętego, gdy dzień wcześniej, w studiu dawał mu kosza.
A może dopiero teraz, gdy nieco ochłonął i wszystko jeszcze raz przemyślał, dotarło do niego, co tak naprawdę się stało? Może dopiero teraz zaczął żałować? Ale czego? Ta marnej jakości emo-lalka nie była warta nawet krzty współczucia. Poza tym postawa Kisy nie wskazywała na to, by rozczulał się nad złamanym serduszkiem. Cały czas nad czymś intensywnie myślał, coś rozważał. To, nad czym się zastanawiał, jawnie go przygnębiało. Jednocześnie rysy jego twarzy stawały się momentami ostrzejsze, jakby podejmował ważne decyzje, których słuszności był w zupełności pewien. W jego wnętrzu trwała burza, a ja, siedząc tak obok niego, potrafiłem wyłącznie obserwować. To było na swój sposób fascynujące. Starałem się jednak trzymać swojego postanowienia. Było mi go szkoda. Stracił wszystko i wszystkich. Jedyna osoba, jaka mu pozostała, to ja. I gorzej trafić nie mógł, bo ja wsparciem dla innych być nie potrafiłem. Nie umiałem się litować, nie potrafiłem wyrażać tego, że mi zależy i przede wszystkim… Rzadko mi zależało. Zamierzałem jednak starać się stworzyć dla niego coś, co byłoby przynajmniej imitacją prawdziwej rodziny. Nie zastąpię mu matki, ani ojca mimo, iż dzięki mnie istnieje. Powinienem jednak stanowić dla niego jak największe wsparcie w takich chwilach, jak ta. Tak nakazywała zwykła ludzka przyzwoitość. Biłem się więc z myślą, co zrobić, by w jakiś sposób go teraz pocieszyć. Nim jednak zdążyłem jakkolwiek zareagować, odkręcił się w moją stronę i mocno się we mnie wtulił. Zaskoczony tym ruchem, omal nie odsunąłem. Szybko jednak odwzajemniłem ów gest, nie bardzo wiedząc, co więcej mógłbym uczynić. Czułem się z lekka nieswojo w tej sytuacji. To już drugi raz, kiedy się przy mnie rozkleił i zalewał łzami moją koszulkę. Nie byłem pewien, czy kiedykolwiek się do tego przyzwyczaję. Starałem się jednak trzymać tych wątłych emocji, które wzbierały we mnie, gdy widziałem go w takim stanie. Tych resztek człowieczeństwa, które we mnie pozostały…
Zastanawiało mnie, dlaczego widok Masamury tak bardzo nim wstrząsnął. Nie wyglądał na zbyt przejętego, gdy dzień wcześniej, w studiu dawał mu kosza.
A może dopiero teraz, gdy nieco ochłonął i wszystko jeszcze raz przemyślał, dotarło do niego, co tak naprawdę się stało? Może dopiero teraz zaczął żałować? Ale czego? Ta marnej jakości emo-lalka nie była warta nawet krzty współczucia. Poza tym postawa Kisy nie wskazywała na to, by rozczulał się nad złamanym serduszkiem. Cały czas nad czymś intensywnie myślał, coś rozważał. To, nad czym się zastanawiał, jawnie go przygnębiało. Jednocześnie rysy jego twarzy stawały się momentami ostrzejsze, jakby podejmował ważne decyzje, których słuszności był w zupełności pewien. W jego wnętrzu trwała burza, a ja, siedząc tak obok niego, potrafiłem wyłącznie obserwować. To było na swój sposób fascynujące. Starałem się jednak trzymać swojego postanowienia. Było mi go szkoda. Stracił wszystko i wszystkich. Jedyna osoba, jaka mu pozostała, to ja. I gorzej trafić nie mógł, bo ja wsparciem dla innych być nie potrafiłem. Nie umiałem się litować, nie potrafiłem wyrażać tego, że mi zależy i przede wszystkim… Rzadko mi zależało. Zamierzałem jednak starać się stworzyć dla niego coś, co byłoby przynajmniej imitacją prawdziwej rodziny. Nie zastąpię mu matki, ani ojca mimo, iż dzięki mnie istnieje. Powinienem jednak stanowić dla niego jak największe wsparcie w takich chwilach, jak ta. Tak nakazywała zwykła ludzka przyzwoitość. Biłem się więc z myślą, co zrobić, by w jakiś sposób go teraz pocieszyć. Nim jednak zdążyłem jakkolwiek zareagować, odkręcił się w moją stronę i mocno się we mnie wtulił. Zaskoczony tym ruchem, omal nie odsunąłem. Szybko jednak odwzajemniłem ów gest, nie bardzo wiedząc, co więcej mógłbym uczynić. Czułem się z lekka nieswojo w tej sytuacji. To już drugi raz, kiedy się przy mnie rozkleił i zalewał łzami moją koszulkę. Nie byłem pewien, czy kiedykolwiek się do tego przyzwyczaję. Starałem się jednak trzymać tych wątłych emocji, które wzbierały we mnie, gdy widziałem go w takim stanie. Tych resztek człowieczeństwa, które we mnie pozostały…
To był ostatni raz, kiedy ich obu widziałem. Następnego dnia
Hizumi przeżywał zamknięty na klucz w swoich czterech ścianach potwornego kaca,
przewracając co rusz niczemu winne przedmioty, nawet uprzednio nawet nie sprzątając
po sobie salonu. Kisa zaś... Wrócił do stanu, z którego ledwo, co udało nam się
go wyciągnąć. Mało jadł, nocami płakał, za dnia z trudem odganiał sen. Ale
przynajmniej, w przeciwieństwie do Yoshidy, wychodził na posiłki i spędzał tę odrobinę
czasu ze mną. Nie to, żeby mi jakoś specjalnie na tym zależało. Po prostu ta ciążąca
w całym mieszkaniu cisza była dla mnie niezwykle irytująca. Zaczynałem się dusić.
Mijał dzień za dniem. Otrzymywałem zaniepokojone telefony od
Tsukasy, kilka razy wpadł Karyu, omal nie wylewając łez, gdy próbował się
dostać do pokoju wokalisty, a ten nie odpowiadał ani słowem, zaś jedynym
dowodem na to, że wciąż żyje był szelest rozrzucanych kartek lub dźwięk gitary.
Kisą przejęli się w równym stopniu. Tsukasa zaczął węszyć wokół Masamury. Chciał się dowiedzieć, co też ich dwoje ze sobą łączyło. Facet wyglądał na naprawdę sfrustrowanego, gdy dzieciak dał mu kosza.
Kisą przejęli się w równym stopniu. Tsukasa zaczął węszyć wokół Masamury. Chciał się dowiedzieć, co też ich dwoje ze sobą łączyło. Facet wyglądał na naprawdę sfrustrowanego, gdy dzieciak dał mu kosza.
-Hizumi jadł coś ostatnio..? - spytał zaniepokojony Karyu.
Odpowiedziałem mu przeczącym machnięciem głową. - Powinien jeść! Musimy coś z
tym zrobić! Swoją drogą... Ty też nie wyglądasz najlepiej.
Faktycznie, nie czułem się zbyt dobrze. Byłem niemiłosiernie zmęczony i jedyne,o czym od kilku dni marzyłem to sen. Miałem dość wszystkiego, co się wokół mnie działo. A najgorsze było to, że nie umiałem się od tego w żaden sposób odciąć. Kiedyś nie sprawiało mi to żadnego problemu. Po prostu wszystko było mi zupełnie obojętne. Teraz zaś czułem, jak popadam w swoiste przygnębienie. Nie miałem siły nawet grać na basie.
-Nic mi nie jest. - odpowiedziałem jednak, nie chcąc dodatkowo martwić przyjaciela. Obawiałem się, że w przypływie troski mógłby mu zaświtać w głowie jakże 'genialny' pomysł zostania u nas na dłużej. Wyszedł.
Co do jednego miał jednak rację. Musiałem wyrwać Hizumiego z pokoju. Nawet Kisa dwa razy do niego chodził. Nie wiem jaki miał w tym cel, ale w pewien sposób byłem mu za to wdzięczny. Za to, że potrafił przełamać własny niepokój, by spróbować wesprzeć Hiroshiego. Jednocześnie budziła się we mnie dziwna satysfakcja, że mu się do nie udawało, że jest nadzieja, że to ja wyrwę go z tego stanu.
Zero, na starość zacząłeś cierpieć na zanik szarych komórek i przyrost dziecięcej głupoty. Jeszcze trochę, a zacząłbym się zachowywać jak rozkapryszona nastolatka z kompleksem lolity.
'Oooh jak kawaii!' przedrzeźniałem się w myślach ze swoim odbiciem w lustrze, jednocześnie patrząc się na siebie jak na skończonego idiotę, którym właśnie się czułem.
Faktycznie, nie czułem się zbyt dobrze. Byłem niemiłosiernie zmęczony i jedyne,o czym od kilku dni marzyłem to sen. Miałem dość wszystkiego, co się wokół mnie działo. A najgorsze było to, że nie umiałem się od tego w żaden sposób odciąć. Kiedyś nie sprawiało mi to żadnego problemu. Po prostu wszystko było mi zupełnie obojętne. Teraz zaś czułem, jak popadam w swoiste przygnębienie. Nie miałem siły nawet grać na basie.
-Nic mi nie jest. - odpowiedziałem jednak, nie chcąc dodatkowo martwić przyjaciela. Obawiałem się, że w przypływie troski mógłby mu zaświtać w głowie jakże 'genialny' pomysł zostania u nas na dłużej. Wyszedł.
Co do jednego miał jednak rację. Musiałem wyrwać Hizumiego z pokoju. Nawet Kisa dwa razy do niego chodził. Nie wiem jaki miał w tym cel, ale w pewien sposób byłem mu za to wdzięczny. Za to, że potrafił przełamać własny niepokój, by spróbować wesprzeć Hiroshiego. Jednocześnie budziła się we mnie dziwna satysfakcja, że mu się do nie udawało, że jest nadzieja, że to ja wyrwę go z tego stanu.
Zero, na starość zacząłeś cierpieć na zanik szarych komórek i przyrost dziecięcej głupoty. Jeszcze trochę, a zacząłbym się zachowywać jak rozkapryszona nastolatka z kompleksem lolity.
'Oooh jak kawaii!' przedrzeźniałem się w myślach ze swoim odbiciem w lustrze, jednocześnie patrząc się na siebie jak na skończonego idiotę, którym właśnie się czułem.
Wróciłem do łóżka, z nadzieją, że spokojnie prześpię noc.
Była ona jednak płonna. Moje myśli zasypała fala niepokoju i obaw związanych z
moimi lokatorami. Zastanawiałem się, jak przebiega śledztwo Kenjiego, czego już
się dowiedział, jakie mogą być tego skutki. Analizowałem słowa Yoshitaki, który
z przejęciem i łzami w oczach próbował przekonać Hizumiego do opuszczenia
pokoju, który przychodził codziennie, pomagał mi zajmować się domem, gotował, a
potem ze smutkiem przyglądał się, jak wszystko wokół popada w ruinę. Przywołałem
obraz Kisy, który wtulił się we mnie z ufnością, szukając wsparcia, chcąc wylać
z siebie cały żal, a następnie zasnął w moich ramionach wyczerpany nadmiarem
emocji. Wspominałem swoje usilne próby dostania się do Hizumiego, wszystkie
uczucia, które mi towarzyszyły, gdy stałem przed jego drzwiami nie mogąc nic
zrobić, całą tą bezradność, która mną zawładnęła i... Lęk. Strach, że to może
się okazać końcem wszystkiego. Później resztkami świadomości wróciłem pamięcią
do tamtego dnia, gdy dowiedziałem się, że jestem ojcem. To wtedy Yoshida po raz
pierwszy był mój. Tylko mój... Zasnąłem.
Szybko skończył zbędne podchody i pochłonął mojego członka w całości. Pieścił go delikatnie ustami, raz po raz lekko przygryzając, co wywoływało u mnie przyjemne dreszcze. Jego ręce wodziły wzdłuż wewnętrznych stron moich ud, potęgując przyjemne odczucia. Nie byłem w stanie mu sie opierać. Cale moje ciało paliło żywym ogniem. Nie miąłem nad nim żadnej władzy. Czułem jak pościel kleiła się do mojej lepkiej od potu skóry. Słone kropelki zamazywały mi obraz. Widziałem coraz niewyraźniej...
Dwa mocne szarpnięcia za ramię. Cały obraz rozmazał się do
reszty.
-...ro! Zero! Obudź się do cholery! - wrzeszczał przerażonym głosem Hizumi. Z trudem otworzyłem oczy, zasłaniając je dłonią przed stanowczo zbyt jasnym światłem. Nie mogłem przyzwyczaić wzroku. - Uff... Nareszcie... - poczułem jak coś opada na poduszkę tuż obok mojej głowy. Spojrzałem w tamtą stronę.
-Hizu... - wychrypiałem ledwo poznając swój głos. Brzmiałem okropnie.
Po chwili uświadomiłem sobie, że przyjaciel kurczowo ściska moją dłoń. - Coś się stało..? - powiedziałem najciszej, jak to było możliwe, by nie przemęczać gardła.
-...ro! Zero! Obudź się do cholery! - wrzeszczał przerażonym głosem Hizumi. Z trudem otworzyłem oczy, zasłaniając je dłonią przed stanowczo zbyt jasnym światłem. Nie mogłem przyzwyczaić wzroku. - Uff... Nareszcie... - poczułem jak coś opada na poduszkę tuż obok mojej głowy. Spojrzałem w tamtą stronę.
-Hizu... - wychrypiałem ledwo poznając swój głos. Brzmiałem okropnie.
Po chwili uświadomiłem sobie, że przyjaciel kurczowo ściska moją dłoń. - Coś się stało..? - powiedziałem najciszej, jak to było możliwe, by nie przemęczać gardła.
-Nie... To już nic. - powiedział z wyraźną ulgą. - Jak się
czujesz? Masz straszną gorączkę. Coś Cię boli? Krzyczałeś przez sen… - zasypał
mnie serią pytań, chyba nawet nie oczekując odpowiedzi, gdyż już wcześniej zdążył
w myślach udzielić ich sobie sam. I nie były zbyt zgodne z rzeczywistością, jak
mi sie zdawało widząc jego panikę w oczach.
-Wszystko ze mną w porządku. - spojrzałem na niego pobłażliwie.
-Powinieneś iść do lekarza. Jesteś cały blady. Zawiozę Cię...
-Nie trzeba. - przerwałem mu wywód. – Cieszę się, że wreszcie wyszedłeś. – uśmiechnąłem się do niego delikatnie i, miałem nadzieję, ciepło. Spróbowałem wywindować się do siadu. Jak na złość moje ciało zdecydowało się zareagować na słowa Yoshidy z aprobatą. Mój żołądek w geście uradowania przekręcił się o 180 stopni, a stado tęczowych kucyków ze swymi metalowymi podkówkami urządziło mi paradę równości w głowie.. Od razu pożałowałem zbyt gwałtownego ruchu i opadając z powrotem na poduszki zwinąłem się w kłębek, starając się zminimalizować ból i mdłości.
-Wszystko ze mną w porządku. - spojrzałem na niego pobłażliwie.
-Powinieneś iść do lekarza. Jesteś cały blady. Zawiozę Cię...
-Nie trzeba. - przerwałem mu wywód. – Cieszę się, że wreszcie wyszedłeś. – uśmiechnąłem się do niego delikatnie i, miałem nadzieję, ciepło. Spróbowałem wywindować się do siadu. Jak na złość moje ciało zdecydowało się zareagować na słowa Yoshidy z aprobatą. Mój żołądek w geście uradowania przekręcił się o 180 stopni, a stado tęczowych kucyków ze swymi metalowymi podkówkami urządziło mi paradę równości w głowie.. Od razu pożałowałem zbyt gwałtownego ruchu i opadając z powrotem na poduszki zwinąłem się w kłębek, starając się zminimalizować ból i mdłości.
-Zero... - doszedł mnie płaczliwy głos. Przyjaciel pogłaskał
mnie delikatnie po włosach i zadzwonił po pogotowie. Usłyszałem tylko jak się
przedstawia. Reszta rozmowy była dla mnie zbyt odległa i niewyraźna. Nie potrafiłem
się skupić na wypowiadanych przez niego słowach.
P.S.1 Zastanawiam się ile osób tak na prawdę czyta to opowiadanie...
Bo statystyki to jedno, ilość obserwatorów to drugie...
Ale może niektórzy by się ujawnili..? ;>
Bo na prawdę bardzo ładnie mi skacze ilość wyświetleń po każdym wpisie...
P.S.2 Ile osób odsłuchuje piosenki, które zamieszczam w środku tekstu? ; ;
zaczynając od końca - ja, ja przesłuchuję! ^^
OdpowiedzUsuńa teraz Abyss ...
żeby nie było za miło - za krótkie -_- ale poza tym ... YEAAAH, jest świetnie xD nie będę się rozpisywać, bo nie umiem tak ładnie przekazać tego co chcę, więc niech ci wystarczy, że bardzo mi się podoba! XD i chcę następną część ... <3
nie będzie dłuższych ;.; tu było 2100 słów prawie! T.T a teraz będzie Spectro... Na Twoje życzenie!
UsuńDziękuję za dedykację :3 Miły początek dnia. Właściwie to miły zaczął się w momencie gdy kupiłam sobie czerwone trampki. Zawsze mnie zastanawiało czemu, mimo mojej miłości do koloru czarnego, wybieram sobie rzeczy o innej kolorystyce xD
OdpowiedzUsuńCzując na plecach przeszywający tysiącem mroźnych igiełek wiat,r podniosłem - znalazłam mały błąd, tehe :D Część jak zwykle świetna, choć żal mi Hizumiego (Kisy jak zwykle niekoniecznie.. xD). I co się stało na końcu z Zero? Powiedz mi, że to nic poważnego..
Przyznam Ci, że tylko patrzę jakie piosenki umieściłaś, ale ich nie słucham. Bo jak czytam opowiadanie a coś mi gra w tle to się nie skupiam. Inaczej jest jak sama piszę. Właśnie! Idę kończyć opowiadanie dla Kity. Może zdążę na dzisiaj :D
Żadnych spoilerów! xD dowiesz się za dwa tygodnie w następnym rozdziale *w*
UsuńUwielbiam czerwone trampki! O! xD
Kończ, kończ, będzie co czytać wieczorkiem *w*
Nie będzie... utknęłam w martwym punkcie opowiadania x_x
Usuń"śledztwo Kenjiego" - to mi przypomina mój megashot haha ;D
nie rób mi tego! Q.Q ja cem czytać! T.T
UsuńŚledczy Kenji mnie rozwalił xD Przypomniał mi się trochę mega-shot, który piszę razem z Aoi Konoe, ale jak na razie nie będę nic zdradzać ;p
OdpowiedzUsuńSpędziłam za dużo czasu na słoneczku, szczerze to nie mam siły nawet podnieść głowy i nie marzę o niczym innym jak sen (jak Zero) i o tym, żeby w końcu przestał boleć mnie brzuch... ale musiałam to przeczytać! Nie mogłam zostawić sobie tego na później!
Cały tekst był o uczuciach, co podobało mi się, bo ja lubię taką wylewność, gdyż wtedy mogę lepiej zespolić się z głównym bohaterem. Szkoda mi wszystkich... ;_; Będę płakać przez ciebie!
Coraz bardziej utożsamiam się z Michim... on mi tu mdleje, ja też mam wielką ochotę... mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało; choć w sumie jego choroba też miała swoje plusy - Hizumi wyszedł ze swojego pokoju!
Niecierpliwie czekam na kolejną część!!! Lub na mega-shota! <3
~Kita
PS. Sorry, że tak krótko, ale dziś naprawdę nie mogę się rozpisać, bo mam samopoczucie kota przejechanego na autostradzie...
~K.
Podoba się, jest dobrze *w* Tsuu jest psuja straszna i psuć będzie dalej T.T ale spoilerować wam nie zamierzam, pierwszy akapit jest już napisany, wiem mniej więcej, co chcę w następnych rozdziałach opisać i tego będę się trzymać ;.; powiem tylko, że seria prawdopodobnie zostanie urwana za jakieś 3-4 rozdziały... Wtedy wstawię shota, który będzie... Inny xD Też będzie dość ciężki pewnie, ale będzie w nim wszystko inne xD
UsuńJa czekam na waszego shota, bo mi już Aoi strasznego smaczka na niego narobiła ♥
O nie! Mam nadzieję, że ci nie spojlerowała! To ma być niespodziewanka! ;-;
UsuńCieszę się, że piszesz wciąż Abbys, cieszę się już na tego one-shota... tylko nie podoba mi się czas; tak długo trzeba czekać na te perełki! A ja chcę już to przeczytać i się nasycić - a ty mi nie dajesz! *ryk*
Nie poganiajcie mnie ;; Jak się uda to w tym tygodniu już napiszę T_T
UsuńMasz rację Kita, ten śledczy Kenji przypomina naszego shota :D Ale w sumie mi mojego własnego też bo tam Tsukasa jest oficerem śledczym.. hmm oby wyszło :D
buahahaha ludzie, dajcie żyć xD dopiero co opublikowałam rozdział xD jeden w tygodniu to chyba tak akurat, co?xD
UsuńNo chyba żartujesz!!!!!!!~~~! To stanowczo za mało!!! Powinno być codziennie przynajmniej z trzy notki! ;D Wtedy byłabym szczęśliwa! <3
Usuń*wychodzi i trzaska drzwiami* następny rozdział za 2 tygodnie!
Usuń...a tak zacznę pracować jak ty będzie dodawać codziennie po 5 notek...xD
Ja mam napisane! Tylko się betuje, a beta jest zajęta, więc... jest jak jest. Ale ja piszę! Jak dodasz dopiero za dwa tygodnie kolejną notatkę to się na ciebie obrażę i ja wstawię kolejną część Monsters za dwa... miesiące!!!! *szantaż*
UsuńAle wiesz... Ja mam 3 blogi do Diabła xD Muszę coś wreszcie wstawić na Spectro, bo inaczej mnie kilka duszyczek zlinczuje za to, że od... Jakiś 2 miesięcy żadnej publikacji tam nie było...xD
UsuńOj tam, oj tam... Pamiętaj, że ja jestem straszniejsza - to mną ludzie straszą się w internecie, więc jednym słowem masz... przerąbane, delikatnie mówiąc xD
OdpowiedzUsuńI tak Cię kocham xD
UsuńOpowiadanie wyszlo swietnie!!! Ale moze na maly spojler taki malusi sie zgodzisz i powiesz czy wszystko z Zero bedzie dobrze? Prosze!!! Kisa zaczyna mu coraz bardziej ufac. A pomiedzy Hizumim i Kisa jest jakas wiez.
OdpowiedzUsuń~Mayumi
Mam bardzo spostrzegawczych czytelników, cieszy mnie to, że dostrzegacie zachodzące między bohaterami relacje ^^
UsuńA jakiś drobny spoiler może dam, jak już będę bliska ukończenia rozdziału, bo do tego momentu jeszcze wszystko w mojej głowie może ulec zmianie ^^"
weź synowa... piszesz już chyba lepiej niż ja ; ; to takie piekne..
OdpowiedzUsuńALE NASTEPNYM RAZEM NAPISZ MI ŻE COŚ DODALAŚ ; ; NO...
ja tu usycham...
no... Hizu martwi się o Zero... widać że mu na nim zależy... Zero na Hizu też... czuje się jak dziecko bawiace sie Barbie o.o ok... chyba powinnam iść spać (pisać xD) myślę że Zero nic nie jest ; ; (a sprobowalabys mi cos z synkiem zrobic... adres mam)
Dobsh, teściowa, będę Cię informować o wpisach T.T nie wiem, jak mnie poniesie wyobraźnia ♥ khikhikhi :3
UsuńI na pewno nie piszę lepiej...xD Zobacz chociażby ile osób mnie obserwuje, a ile Ciebie xD no i... JA PISZĘ OD TRZECH MIESIĘCY DOPIERO! xD