Sensuum

W zbiorze opowiadań znajduję się również takie, które opowiadają o związkach męsko-męskich, dlatego też wszyscy, którym to nie odpowiada, proszeni są o opuszczenie bloga.

BLOG SPOWOLNIONY
Czyli notki pojawiać się będą w dużych odstępach czasowych.

W PRZYGOTOWANIU:
Imagination V
Lost Heaven 2
Hunting V
Abyss (Kisa's ver.)
Moon Child (np. filmu)
List (one shot) -
Rapsodia (shot/miniaturka) -
Ishtar(shot/miniaturka/seria) -
Love is Dead (mega shot)

środa, 3 lipca 2013

Abyss X

Witam wszystkich ;) tym razem rozdział bez piosenek. Jest już późno i nie mam siły ich dobierać. Może poprawię to jutro. Rozdział, jak obiecałam, dłuższy o całe 1000 słów (2 strony w Wordzie).
Jak już mówiłam - nie będzie mnie przez najbliższe 2 tygodnie... A nawet troszkę dłużej. Mam więc nadzieję, że zakończenie utkwi wam trochę w pamięci i będziecie się do tego czasu zastanawiać, co też mogłam znowu wykombinować i co się stanie w następnym epizodzie ;)
Jak zwykle - wskazujcie błędy, mówcie, co wam się nie podoba lub podoba, piszcie komentarze.
Z racji znacznie większej ilości obserwatorów tym razem kolejny rozdział wstawię tylko wtedy, gdy po moim powrocie będą komentarze od 10 różnych osób ;)
Jako, że komentarze podlegają moderacji... Cóż, musicie komentować w ciemno, bo nie będziecie wiedzieć, ile ich już jest xD
Enjoy~

~*~
Dwa dni po tym, jak się obudziłem, wróciłem do domu.
Dostałem jakiś antybiotyk, trochę witaminek, syropek na kaszel, bukiet kwiatków od Tsukasy, czekoladki od Karyu, które w trakcie wizyty sam zjadł i reprymendę od ordynatora, za samowolkę i nieodpowiedzialne zachowanie na pożegnanie. Hizumi też patrzył się na mnie przez resztę wieczora z pod byka, udzielając mi wykładów na temat tego, jak bardzo było nie rozsądnym z mojej strony odpiąć się od kroplówki i… Od innych dziwnych rzeczy, o których nawet nie chcę myśleć! Serio! Już wolę siusiać do kaczuszki… Kisa zaś, pomimo początkowego zaniepokojenia słowami lekarza i tamtej zrzędy, przyglądał mi się jedynie z wyraźną ulgą i zadowoleniem, wymalowanymi na twarzy.

Cieszyłem się niepomiernie, że mogłem wreszcie stamtąd wyjść. Od nudy, wszechobecnej monotonii i miłości, jaką mnie tam wszyscy darzyli, począwszy od Hizumiego i pozostałych członków mojego zespołu, przez Kisę, aż po pielęgniarki i lekarza prowadzącego, miałem ochotę kilkakrotnie zwrócić zawartość wszystkich kroplówek, jakimi mnie faszerowano podczas śpiączki...
Swoją drogą, nadal nie dowiedziałem się ile ona trwała. To było bardzo nieznośne uczucie. Czułem w miejscu tych dni zionącą pustkę. Tak, jakbym się zgubił gdzieś na drodze czasu i nie mógł z powrotem wejść na dawną drogę. Próbowałem sam to sobie jakoś obliczyć, ale... Ale nie pamiętałem na jakim dniu urwał mi się film. Pamiętałem zaś te kilka ponurych dni przed tym zdarzeniem, gdzie Kisa snuł się smętnie po mieszkaniu, Yoshida nie wychodził wcale ze swojego pokoju, a ja byłem zbyt wyczerpany panującą wokół atmosferą, by dłużej na to reagować. Dlatego nie był dla mnie zbyt dużym zaskoczeniem wszechobecny chaos, panujący w domu, który rzucał się w oczy już od progu. Ja nie umiałem dbać o porządek tak, jak mój współlokator.

Po rozrzuconych wzdłuż korytarza ubraniach, które chyba należały do Yoshidy, wywnioskowałem, że część tego bałaganu zawdzięczyć można mnie. A właściwie mojej jakże zaskakującej i nieoczekiwanej chorobie. Musieli się pakować w pośpiechu, jadąc do szpitala.
Och, no bo dajcie spokój. Wszystko było dobrze, a tu nagle bum! i przez głupie zapalenie płuc jestem kilka dni na odlocie. Nigdy nie chorowałem. Nawet kataru w zimę nie łapałem, podczas gdy wszyscy pozostali członkowie zespołu nie obywali się wówczas bez co najmniej kilku paczek chusteczek. To wszystko było tak żenujące i tak bez sensu, że aż kręciło mi się w głowie od samego wspominania!
Nie. Ja wbrew pozorom wcale nie byłem zirytowany. Wręcz przeciwnie. Niezmiernie cieszył mnie powrót do domu, jak i to, że mój przyjaciel wreszcie wrócił do formy. Normalnie rozmawiał, śmiał się, nie zamykał na całe dnie w sypialni i jadł.
Z Kisą aż tak dobrze w dalszym ciągu nie było, jednak widziałem znaczny postęp. I to nie tylko względem tych kilku dni przed tym, jak zachorowałem. Stał bardziej otwarty względem mnie i moich przyjaciół. Nieśmiało odpowiadał na zaczepki, starał się udzielać w dyskusjach, gdy widział, że tego od niego oczekujemy, czasem nawet, w nieco nerwowy sposób, uśmiechał się. W domu zaś, co zaskoczyło mnie chyba najbardziej, sam próbował nawiązać rozmowę. A dlaczego wprawiało mnie to w osłupienie? Bo dyskutował nie tylko z Hizumim, chociaż to wychodziło mu wręcz przerażająco łatwo, naturalnie, ale i ze mną. O ile można powiedzieć, że ktokolwiek potrafił ze mną dyskutować. Nie mniej starał się jednak wyciągnąć ze mnie tych kilka słów, choćby banalnego „tak” lub „nie”, a ja, o dziwo, starałem się je wypowiadać i to w sposób jak najbardziej składny i rozbudowany. Nie chciałem go, zaraz po takiej zmianie, na nowo zniechęcać ponurym odburkiwaniem, jak to miałem w zwyczaju. Nie chciałem, by znowu powróciła ta smętna, ciężka atmosfera. To było stanowczo zbyt męczące. Wciągu ostatnich kilku miesięcy naprawdę miałem już wszystkiego dość. Momentami miałem wręcz ochotę uciec i wrócić dopiero, jak to wszystko się skończy. Niezmiernie tęskniło mi się za czasami, gdy byliśmy tylko ja i Hizumi. W prawdzie zdążyłem się już pogodzić z obecnością dzieciaka, był spokojny i ułożony, jednak mimo to ciężko było mi się przyzwyczaić, że niektóre rzeczy się zmieniły i zmieniać dalej będą. Chociaż próbowałem wmówić sobie, że już jest w porządku, cały czas się dusiłem. Przestało mnie dziwić, że Hiroshi tak zareagował, gdy w studiu pojawił się Masamura. To było tylko leciutkie piórko, który całkowicie przechylił szalę jego opanowania. Pękł, niczym połyskująca w słońcu bańka mydlana, która natrafia na swej drodze na źdźbło trawy. Niby wątłe i delikatne, a jednak ona się na nim rozpada… Jestem beznadziejny w tego typu metaforach.
Teraz jednak wydawało się, że oboje znacznie się do siebie zbliżyli. Kisa cały czas szedł u boku Yoshidy, rozmawiał z nim znacznie więcej i znacznie bardziej otwarcie niż z resztą paczki. Nie krępował się tak przy nim.
Nie do końca wiedziałem, co o tym myśleć. W jakiś pokrętny i niezrozumiały sposób napawało mnie to niepokojem. Nie wiedziałem nawet dlaczego. Po prostu czułem, że... Że... Oddalam się od przyjaciela? To nie do końca to... Ale lepiej tego wyjaśnić nie umiałem.
Jednocześnie czułem, że dzieciak stara się unikać ze mną kontaktu. Odwracał się, gdy tylko na niego spojrzałem, milkł głos i spuszczał głowę, pozwalając, by przydługa grzywka zakrywała całkowicie jego twarz, gdy zabierałem. Martwiło mnie to. Mimo wszystko, biorąc pod uwagę mój ciężki charakter, nie mogłem im mieć tego za złe. Paradoksalnie cieszył mnie fakt, że się dogaduje z Hizu, bo wróżyło to znacznie więcej spokoju. Miałem nadzieję, że dzięki temu wszystko powoli zacznie się jakoś układać.

Przez najbliższych kilka dni nie mogłem ruszać się z domu. Z tego też powodu kolejne próby zostały odwołane. Spodziewałem się ogromnych oporów ze strony Tsukasy, jednak, o dziwo, takowych nie było. Najwyraźniej sumienie mu nie pozwalało pozostawić 'biednego Zero bez opieki', którą to miał sprawować nasz 'mamusia-wokalista'. Oczywiście słowa te padły od strony Karyu, który skrytykował od razu sugestię na temat tego, że jestem dużym chłopcem i potrafię zadbać o siebie sam. Przy okazji wspomniał też o tym, że nie można takim balastem, jak ja, obarczać nastolatka, kiedy ów zaoferował swą pomoc. Cóż… Nikt inny w tym zespole nie potrafi być tak troskliwy i nadopiekuńczy jak on. Czasem było to wręcz irytujące. Tym razem również, bo przez kilkugodzinne nagadywanie tej cholernej Tyczki, Hizumi nie odstępował mnie później nawet na krok. Przynosił mi kanapeczki do pokoju, robił obiadki, zmieniał chłodne okłady na mym biednym czółku, które miało już serdecznie dość traktowania lodem, pomagał mi nawet dojść do toalety… Jeszcze trochę brakowało, a pomagałby mi również ustać przy sedesie, z obawy, że sam się zaraz wyłożę.
Nie pozwalał mi się w ogóle ruszać z łóżka, nie pozwalał mi pracować, grać na gitarze, a po godzinie oglądania telewizji wyłączał mi urządzenie twierdząc, że za bardzo przemęczam wzrok i będzie mnie przez to bolała głowa. Na litość wszystkich przewracających się w grobie! Jeszcze trochę, a tym razem lekarze nie będą mieli czego ratować. Zdechnę na miejscu. Z nudy. Nawet telefon komórkowy mi zabrał w obawie, że nie będę przez niego spał lub zacznę słuchać muzyki i rozboli mnie głowa.
Czułem się już zupełnie dobrze. Jedynie kaszel od czasu do czasu dawał mi się we znaki. Na początku jego nadgorliwość nie była aż tak dokuczliwa, bo większość dnia przesypiałem, mając wszystko w głębokim poważaniu, ale teraz wychodziłem z siebie, byle tylko znaleźć sobie jakieś konkretne zajęcie. Chyba powinienem zacząć nadrabiać zaległości w lekturach szkolnych. Nie… Przepraszam… Od nadmiaru literek na stronicach książki zakręci mi się jeszcze w głowie i potknę się o pościel, leżąc we własnym łóżku. Jeszcze sobie czasem krzywdę bym zrobił i roztrzaskał czaszkę o za miękką poduszkę…

-Hizumi! - krzyknąłem na niego, gdy po raz kolejny próbował mnie odwieść od wyjścia z pokoju. O dziwo nie poskutkowało to kaszlem. Miła odmiana. - Za dwa dni kończy mi się zwolnienie. Za dwa dni wracam do pracy. Za dwa dni będę harował na próbach, nadrabiając ostatnie 2 tygodnie zaległości i unikając wściekłego spojrzenia naszego kochanego lidera, który prawdopodobnie przy pierwszej możliwej okazji będzie próbował wsadzić mi swoje pałeczki w dupę lub użyje któregoś talerza jako frisbee, licząc, że mnie nim skróci o głowę! Jeśli się teraz nie zacznę ruszać i próbować odzyskać kondycję, to za dwa dni będziecie mnie zbierać ze ściany, bo nie będę w stanie przed tym psychopatą odpowiednio szybko zwiewać. – Dokończyłem na jednym, nie mogąc już dłużej znieść jego nadopiekuńczości i sprzeciwów. Przyjaciel patrzył się na mnie z otwartą buzią, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. Kompletnie nie wiedział, co powiedzieć. Wyciągnąłem dłoń i delikatnie podparłem jego podbródek, zamykając mu tym samym usta, po czym, korzystając z jego tymczasowej niedyspozycji, przemknąłem tuż obok niego i ruszyłem do kuchni. Miałem ochotę wybuchnąć ze śmiechu, jednak bałem się tego cholernego kaszlu. Mimo wszystko na mojej twarzy malował się ogromny uśmiech i w żaden sposób nie byłem w stanie się go pozbyć. Musiałem wyglądać jak idiota, ale na pewno nie był to aż tak tragiczny obraz, jak stojący nadal w progu mojej sypialni Yoshida.

Kisa akuratnie robił kanapki. Gdy wszedłem do kuchni popatrzył na mnie ze zdziwieniem, otwierając oczy jeszcze szerzej, gdy zauważył, że się uśmiecham, a już po chwili sam się wyszczerzył. To był... Pierwszy raz, jak widziałem go uśmiechającego się w moim kierunku. Tak szczerze, bez wymuszenia. Zaskoczył mnie tym. Sądziłem, że za mną nie przepada.
To było takie... Rozczulające. Czyżbym wreszcie zaczynał czuć się jak ojciec..?
-Hizumi wreszcie cię wypuścił? - zaśmiał się chłopiec. Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Przegadałem go. - Odpowiedziałem, podchodząc do lodówki i ją otwierając.
-S... Słucham..? Znaczy... No bo... Jak to? Znaczy… To jest… Prze… Przepraszam… - Opuścił głowę, zażenowany swoją reakcją.
-Hahahaha, gdyby był w stanie mówić, to by pewnie zareagował podobnie.
-Zero... - Do kuchni wparował nagle obiekt naszej dyskusji. Rozejrzał się uważnie, przerywając mi, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. - Wyjaśnij mi, proszę, kiedy i czym uderzyłeś się w głowę? Albo co brałeś podczas gdy mnie przy tobie nie było? - powiedział do tego stopnia poważnie, że nie wytrzymałem i po raz kolejny się roześmiałem. Mój śmiech stał się jeszcze donośniejszy, gdy zauważyłem, że Kisa jest na równi zaniepokojony z nim.
-Miej raz w życiu dobry humor, a zaraz wezmą Cię za wariata lub ćpuna... - Pokręciłem głową i wyjąłem ser z lodówki, stawiając go przed Kisą. Ruszyłem na przeciwną stronę pomieszczenia i wyjąłem trzy kubki, po czym do jednego nasypałem kawę, a do dwóch pozostałych herbatę. Aromatyczna biała herbata. Nieziemskie doświadczenie dla okaleczonych szpitalnym żarciem kubków smakowych.
Podczas gdy ja zajmowałem krzątaniną i próbowałem znaleźć sobie jakieś zajęcie, jak chociażby przygotowanie sobie czegoś do jedzenia, dwaj mężczyźni nieustannie wpatrywali się we mnie jak w kosmitę. Lub jakbym nagle co najmniej dziesięciokrotnie wyładniał, ale w tę wersję wierzyłem mniej, niż w swe przybycie na Ziemię latającym spodkiem.

Ukradłem Kisie jedną kanapkę, ułożyłem ją na tacy obok miski i kubka, a następnie udałem się do salonu, by w spokoju zjeść. Włączyłem telewizor i rozsiadłem się wygodnie na kanapie.
Tak normalnie... Tak beztrosko... Pomyśleć, że jeszcze tego samego dnia, rano, o wszystko się zamartwiałem. Teraz dochodziłem do wniosku, że musiał być to wynik przesadnej nudy. Jak człowiek nie ma co robić, to myśli. A jak człowiek za dużo myśli, to zazwyczaj źle się to kończy.
Znowu zachciało mi się śmiać. W obawie przed zakrztuszeniem się owsianką, która wyszła mi tak masakryczna w smaku, że pewnie nawet pies ze sparaliżowanymi kubkami smakowymi by jej nie tknął, zdławiłem tę potrzebę. Zaraz potem doszedłem też do wniosku, że w sumie nic zabawnego się nie stało, więc nie było powodu robić z siebie jeszcze większego idioty, szczerząc się do owsianki.
Gdy już opróżniłem zawartość naczyń postanowiłem moich lokatorów wprawić w jeszcze większe osłupienie. Poszedłem do łazienki wziąć długą, odświeżającą kąpiel, ubrałem się i zrobiłem delikatny makijaż, po czym... Zaproponowałem im spacer.
Miałem dość siedzenia w domu. Ba… W ogóle miałem dość siedzenia! Miałem dość jakichkolwiek pomieszczeń! Potrzebowałem świeżego powietrza i odrobiny przestrzeni! Jeszcze trochę, a dostałbym tu klaustrofobii.  Wiedziałem, że samego mnie dzisiaj nie puszczą. Wykorzystałem więc ich kompletną dezorientację.

Zanim wyszliśmy, Hizumi odciągnął mnie na bok.
-Michi... Na pewno wszystko w porządku..? Posłuchaj... Nie musisz się zmuszać, by z nami rozmawiać, czy śmiać się, czy w ogóle. Możesz się zachowywać tak, jak zawsze. Kisa to zrozumie. Miał czas oswoić się z twoim usposobieniem i... - Przerwałem mu przytykając delikatnie jeden palec do jego ust i rzucając mu coś na wzór kpiącego spojrzenia z domieszką rozbawienia.
-Nie zmuszam się. Naprawdę mam dzisiaj dobry humor i chcę go maksymalnie wykorzystać. - Rzuciłem, odwracając się i wychodząc z mieszkania.
Zauważyłem tylko jedną rzecz, która mnie zaniepokoiła. Flirtowałem z Hizumim. Robiłem to całkowicie nieświadomie i bez zastanowienia. Zanim zdążyłem się zastanowić, co tak naprawdę robię, było już po fakcie. Te wszystkie łagodne gesty były wręcz idiotyczne i irracjonalne z mojej strony, ale wychodziło... Automatycznie, poza udziałem świadomości. Musiałem nad tym zapanować. Nie chciałem, by myślał, że znowu zechcę wykorzystać go do wyzbycia się swoich zmartwień, jak to zrobiłem kilkanaście lat temu. Za bardzo zależało mi na jego przyjaźni, by po raz kolejny wystawiać ją na taką próbę. Tym bardziej, że obawiałem się, iż już została z lekka naruszona…

Wyszliśmy na zewnątrz i ruszyliśmy w kierunku pobliskiej świątyni. Droga na piechotę zajmowała około 40 minut. Po drugiej stronie zalesionego terenu znajdowała się świątynia, więc było tam niebywale cicho i spokojnie. Idealne miejsce, gdy chciało się być samemu, coś przemyśleć, lub po prostu oderwać od rzeczywistości. To tam Hizumi najczęściej tworzył swoje teksty i to tam właśnie znalazłem ich po incydencie z Masamurą.
Tym razem pogoda jednak była znacznie bardziej przyjazna. Było ciepło i powiewał delikatny wiaterek. Słońce delikatnie ogrzewało moje plecy, przez co czułem, jak resztki napięcia ze mnie upływają. Czułem się błogo, pomimo krępującej ciszy, którą dwaj idący ze mną mężczyźni raz po raz próbowali przerwać. W pewnym momencie przestałem już nawet na to zwracać uwagę i kompletnie się wyłączyłem skupiając dosłownie na niczym. Odpłynąłem myślami, zupełnie nie będąc w stanie wyłapać, w jakim kierunku mkną.
Gdy doszliśmy do głównej alejki, skrajem świadomości odnotowałem, że moi towarzysze o czymś rozmawiają. Zignorowałem to, nie mając siły się włączyć. Ich dyskusja jednak z minuty na minutę coraz bardziej wybudzała mnie z tego przyjemnego letargu, sprowadzając na ziemię. Chcą czy nie chcąc skupiłem się na ich słowach.

Dyskutowali o muzyce. Nic zobowiązującego, jednak na tyle ich to pochłonęło, że kompletnie nie kontrolowali tonacji swego głosu. Zachowywali się zbyt hałaśliwie, przez co harmonia tego miejsca została zaburzona, a mój znakomity nastrój powoli zaczął się ulatniać. Szybko jednak się opanowałem. Taka błahostka nie powinna mi psuć humoru. Od dawna się tak dobrze nie czułem i nie chciałem tak szybko tego zmarnować. Przyglądałem  im się przez krótką chwilę, wyłapując najdrobniejsze gesty, które zdradzały ich odprężenie. Delikatny uśmiech Yoshidy, energiczne gesty Kisy, gdy opowiadał o pierwszych dniach nauki gry na gitarze, ten błysk w oczach obojga z nich. Bardzo dobrze się dogadywali. Pierwszy raz od dawno widziałem, że Hiroshi tak swobodnie się wypowiada, jest tak spokojny i rozluźniony. Było tak normalnie.
Gdy dzieciak zorientował się, że się im przyglądam uśmiechnął się do mnie i spróbował wciągnąć do dyskusji.
-A ty..? - zawahał się przez chwilę, najwyraźniej nie wiedząc jak się do mnie zwrócić.
-Shimizu. - Podpowiedziałem, by rozwiązać jego dylemat.
Uśmiechnął się szerzej:
-Co sądzisz o twórczości XXX, Shimizu? - dokończył wcześniejszą wypowiedź.
-Nie są najgorsi, ale chyba nie do końca czuję ich klimat.
-Mówiłem? Zero to straszna zrzęda, jeśli chodzi o muzykę. Nawet jeśli lubi jakiś zespół, to i tak wybiera tylko garstkę piosenek, resztę podsumowując jako nudny chłam... - Stwierdził mój przyjaciel, śmiejąc się przy tym lekko.
-Och, ja przynajmniej nie jestem bezkrytyczny... Mój drogi przyjaciel z kolei łyknie absolutnie wszystko, co tylko stworzą YYY. - rzuciłem mu kpiące spojrzenie, znów się uśmiechając.
-Bo jestem ich fanem! Czy ty w ogóle rozumiesz znaczenie tego słowa?! – oburzył się.
-Owszem. Fan lubi muzykę zespołu, potrafiąc trzeźwo określić, czy zespół trzyma poziom, czy się zeszmacił. Ty za to jesteś ich psychofanem. Dla ciebie wszystko, co tworzą, jest genialne, nawet, jak to tylko sklejki jakiś starych, w dodatku marnych, kawałków. – wypiąłem mu język, a Kisa się roześmiał.
-Wybacz, Hizumi, muszę się zgodzić z Shimizu. Poza tym to nieco dziwne, że bardziej cenisz muzykę innych, niż swoją własną.
-To nie tak… Po prostu jak się uczestniczy w procesie tworzenia tej muzyki… Wiesz od samego początku, jak ma to wyglądać, jak chcesz, żeby brzmiała i potrafisz przewidzieć końcowy rezultat. Kiedy zaś słuchasz kogoś… Zawsze może cię coś zaskoczyć. To zupełnie inne wrażenia. – Uśmiechnął się lekko, wypowiadając te słowa.
To było takie w jego stylu. Kochał muzykę ponad wszystko. Kochał śpiewać.
-Ale tworząc własną muzykę łatwiej nam wyrazić siebie i to ona jako jedyna w pełni nas określa. Tylko z nią możemy się całkowicie utożsamiać… - Spojrzałem na przyjaciela i uśmiechnąłem się łagodnie. Tęskniłem już za swoim basem.
-Taaak… To tak, jak z pisaniem wierszy…
-Piszesz, prawda? Więc wiesz, jakie to uczucie. Tworzyć coś, co odzwierciedla twoje emocje. – Wyszczerzyłem się na tę myśl. Stanowczo, jak tylko wrócimy, muszę wreszcie pograć..

Dyskutowaliśmy jeszcze przez długi czas, raz po raz skacząc z tematu na temat. Zdecydowaliśmy się na powrót dopiero wtedy, gdy moje napady kaszlu stały się coraz częstsze. Ja i Kisa byśmy to pewnie zignorowali, ale Hizumi zrobił się mocno zaniepokojony i obwieścił, że nie zamierza mnie znowu odwiedzać w szpitalu, albo wykładać pieniędzy na mój grób, póki nie ukończę minimum 50-ki... Cóż, biorąc pod uwagę tryb jego życia, to raczej ja powinienem rzucać takie założenia. W końcu to on potrafił całe tygodnie przeżyć wyłącznie na kawie. Ale nie zamierzałem dyskutować wiedząc, że przyjaciel się martwi.

Dochodziliśmy już do naszego apartamentowca, gdy nagle zauważyłem na ławce tuż przed nami ubranego na czarno mężczyznę. Był dużo starszy od nas, lekko posiwiały i wyglądał na strasznie zmęczonego. Normalnie nie zwróciłbym na niego uwagi, ale jego twarz wydała mi się dziwnie znajoma. Zignorowałem to jednak, dochodząc do wniosku, że musi to być któryś z naszych dawnych sąsiadów lub ktoś sławny, ale nie na tyle, by zapamiętać jego nazwisko. Nie przyglądałem się mu dłużej, skupiając się z powrotem na rozmowie.
Przeszliśmy obok ławki, gdy wtem facet zerwał się na równe nogi i pociągnął mnie w tył za rękę.
-Michi... - Spojrzał na mnie w dziwny sposób. Jakby z nadzieją, że to naprawdę ja, a zarazem z obawą, że coś mu zrobię. Jednocześnie w jego oczach widać było dziwne wzruszenie. Dopiero po chwili, gdy stanęliśmy blisko naprzeciwko siebie, udało mi się rozpoznać kto to. Zamurowało mnie. Wpatrywałem się w niego z rozszerzonymi oczyma, nie będąc w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Miałem ochotę krzyczeć,  szarpać się, uciekać. Wszystko, byle tylko nie musieć go widzieć. Dotyk jego dłoni na moim odsłoniętym nadgarstku parzył niemiłosiernie. Czułem, jakby skóra w tamtym miejscu stała się nagle niewyobrażalnie brudna i skażona. Miałem ochotę ją z siebie zdrapać. Chciałem wołać o pomoc, lecz moja krtań w ogóle nie słuchała poleceń. Miałem wrażenie, jakby ktoś trzymał ją w żelaznym uścisku. Zaczynałem się dusić. Przed moimi oczyma stanęły wszystkie niechciane obrazy. Chciałem wyrwać ze swojej duszy każdy, najmniejszy fragment jego obecności w moim życiu, wymazać wszystkie związane z nim wspomnienia.


Hiroshi… Ratuj…

24 komentarze:

  1. Czemu w takim momencie? ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byście się niecierpliwili *^* mam nadzieję, że mi się udało *^*

      ...dobra, jeszcze dzisiaj do wieczora komentarze będę moderować, od jutra nie będę miała już jak D:

      Usuń
  2. Rozkminy Zero mnie czasem rozwalają xD Najlepszy był tekst o książce i pościeli. Fajnie się czytało ten rozdział, nawet nie zauważyłam, kiedy dobrnęłam do końca ; ; ja chcę jeszcze!
    "Stał bardziej otwarty względem mnie" - się zjadłaś. No i trochę się przyczepię do pisania dialogów. Bo piszesz je tak (przykład):
    - To koniec. - powiedział Zero.
    A to połączenie dwóch form, które jest błędne xD
    - To koniec. - Powiedział Zero.
    I
    - To koniec - powidział ...
    No i jeszcze trochę nagmatwałaś na początku z Kisą zaczął rozmawiać z Zero, a później było, że unikał kontaktu, ale może czegoś nie zrozumiałam...
    Jeszcze, jeszcze, jeszcze! XD ja Ci tu strajk zrobię za końcówkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, o co chodzi z tym dialogiem o.o" pogubiłam się w Twojej poprawce xD przede wszystkim Zero jest narratorem, więc nieco zły przykład, bo jak on coś mówi, to jest "powiedziałem, dodałem" itd...xD chyba, że się gdzieś machnęłam, w takim układzie nie mogę się tego doszukać > <" ale jeśli Ci chodzi o coś w stylu bardziej "powiedział Hizumi" to chyba muszę zaznaczyć co jakiś czas przy dialogu trzech osób, kto się wypowiada .__." tak żeby się ktoś nie zgubił, bo ja się przy rozmowach większej ilości osób, niż dwie, zawsze gubię > <"
      ...to jest najdłuższy dialog, jaki do tej pory napisałam xD zawsze ich unikam, bo mi własnie nie wychodzą .__."

      Jeszcze będzie, jak wrócę i ujrzę 10 komentujących duszyczek...xD LOVE ♥

      Usuń
  3. Ym.. przyznaję, nagmatwałam xD Powinnam napisać wprost o co mi chodzi, a chodzi mi o najbardziej trywialną rzecz: o kropkę xD jeśli wypowiedź bohatera kończy się kropką, wtedy dalej powinno być z wielkiej litery
    - Xxxxxxx. - Powiedział Y.
    A jeśli nie ma na końcu kropki, to dalej jest z małej. Tak, czepiam się pewnie, ale to jest błąd xD Ostatnio sama patrzyłam, bo sprawdzałam opowiadanie Reili, a ona pisała tym pierwszym sposobem i aż musiałam sprawdzić, czy to jest poprawne xD Chyba już wolę pisać po angielsku... >.>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaaa... kuuurde, to było tak od razu xD to tutaj zażalenia do bety xD ja o takich rzeczach zazwyczaj nie pamiętam, chociaż w kilku miejscach coś takiego po sobie poprawiałam xD no ale... dlatego korzystam ze wsparcia bety właśnie... Bo ja jestem gramatyczny (bo to chyba pod gramatykę, nie? O.o) analfabeta. Mam nawet z przecinkami spore problemy... Chociaż już teraz wstawiam je w znacznie większej ilości miejsc, niż kiedyś, bo kiedyś uważałam, że są wszędzie zbędne O.o to zaraz to popoprawiam...xD

      Usuń
    2. Poprawione >.> aż sobie sama poczytałam co i jak xD

      Usuń
  4. Uhuhuhu kolejna zagadka do wyjaśnienia ;D Nie mogę jakoś oprzeć się myśli, że to jego znienawidzony ojciec... albo to odzywa się wstręt do mojego... Dobra, wybacz, ale naprawdę zawsze tak bardzo zżywam się z postaciami, że czasami niemal nadaję im własne wspomnienia, przez co czasem mam problemy, bo jakaś akcja nie zgadza się z moim życiorysem... i zazwyczaj dość długo schodzi zanim się kapnę, że to ja tu namąciłam, a nie autor >.<'' Jestem dziwna,.,
    W każdym razie w końcu Abbys! Już nie mogłam się doczekać! To był taki miły rozdzialik, że aż nie mogłam powstrzymać banana, jaki cisnął mi się na usta podczas czytanie tego :)
    Zero, czy ty człowieczejesz? Aż dziwne... ale to dobrze! W końcu wydawałoby się, że już wszystko pięknie, brakuje tylko romantycznej sceny pod gwiazdami i melodyjnego "aishiteru" oraz sceny łóżkowej, a tu proszę... Tak jak złym wspomnieniem Hizumiego był Masamura, tak złym wspomnieniem Zero będzie... no nie mogę przestać myśleć, że to jego ojciec i nie mogę po prostu znieść tej ciekawości, jaka zrodziła się we mnie po przeczytaniu tego. Ciekawa jestem im ten owy ktoś tak naprawdę się okaże...
    Ja chcę więcej teraz, już i natychmiast!
    Weny i ochoty do pisania! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że się z nimi zżywasz :D łatwiej się wówczas wczuć w klimat opowiadania i niektóre wątki zrozumieć ^^ cóż, ja kręcę, jak to tylko możliwe, więc w tym przypadku pewnie i jedno i drugie jest prawdziwe xD
      Zero człowieczeje, a Hizu dziwaczeje... Ale o tym w następnym rozdziale :D
      Wena zawsze mile widziana ♥

      Usuń
  5. Witam :3
    Ja również doszukałam się paru błędów, jednak zgubiłam parę po drodze, więc może znajdę ci te z początku.
    - na początku z samej przedmowy, wybacz, ale musiałam: "...po moim powrocie będzie 10 komentarzy od 10 różnych osób" - ja wiem, o co chodzi, jednak jest to źle sformułowane. Przeczytaj sobie to jeszcze raz i sama zauważ, że to wygląda tak, jakbyś chciała 10 komentarzy od każdej z tych 10 osób. A przecież wiem, że chodziło ci po prostu o komentarze od 10 osób. ;)
    - "...chociaż to wychodziło mu wręcz przerażająco łatwo i wręcz naturalnie" - nie wiem, czy to powtórzenie było zamierzone, jednak rzuciło mi się w oczy.
    - "jak bardzo było nie rozsądnym z mojej strony odpiąć się od kroplówki i…" - powinno być raczej "jak bardzo było nierozsądne". Razem pisane i nie nierozsądnym, bo skoro użyłaś wcześniej słowa było, to znaczy: to było, czyli nierozsądne :]
    Dobra, większości już nie znajdę raczej, ale były to tylko zjedzone przecinki, czy się w dwóch bodajże miejscach. Ogólnie bardzo ładnie napisane!
    Pies ze sparaliżowanymi kubkami smakowymi, czy jak to szło... XD W każdym razie to mnie rozwaliło! Ciekawe, jak niedobra musiała być ta owsianka.
    Bekę miałam z Hizumiego i jego troskliwych zapędów. Zachowywał się jak nadgorliwa babunia, która nadal żyje jak za dawnych czasów i traktuje wszelkie dzisiejsze wynalazki jako zło konieczne. Skoro Zero już się dobrze czuł, to przecież nie rozbolałaby go głowa od słuchania muzyki na telefonie XD
    Hizu, jesteś mistrzem.
    No i jak tu się nie ciekawić końcówką... Teraz to mnie będzie zastanawiać, a jak jeszcze wyjeżdżasz, to w ogóle, trochę sobie poczekam... Jak mogłaś w takim momencie! Chociaż mogłaś powiedzieć, kim jest ten facet, no ._.
    Dobra, będę cierpliwa, choć to nie jest moją mocną stroną xd
    Pozdrawiam i życzę weny!~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ad.1 - tak brzmi lepiej? o.o"
      ad.2 - powtórzenie było celowe, ale zamiast spójnika "i" miał tam być przecinek > <" musiałam źle przepisać z notatek. A w zasadzie... *czyta to po raz n'ty* lepiej brzmi z samym przecinkiem > <"
      ad.3 - O.o beta się o to nie przyczepiła .__." a Yuuki się zawsze czepia o moje słowne dziwactwa .__." skonsultuję to jeszcze z nią po powrocie dla pewności.
      ad.4 - A co do przecinków zażalenia do bety xD bo ja jestem w tej kwestii ciemna masa i pomimo, iż się ostatnio sporo poprawiłam - swoich błędów nigdy wyłapać nie potrafię, bo mi nigdy nigdzie te przecinki nie pasują xD
      Ad.5 - Pierwotnie chciałam pociągnąć ten wątek troszeczkę dalej, by rozdział wyszedł dłuższy, ale uznałam, że to idealny moment na zakończenie, bo nikt nic nie wie *^*

      Usuń
  6. Fajnie sie czytało, strasznie wciagajacy rozdział ;3; Czekam na na następny o3o

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie fajnie, parę błędów jest, ale wiadomo o co chodzi, a to najważniejsze xD Ale ten koniec... zamorduję cię za niego szwagier <3 Jak można tak zakończyć rozdział i pojechać sobie na 2 tygodnie na jakieś zadupie... Jak?! I biedna Oli teraz będzie się głowiła, co to za facet XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekhem... Coś czuję, że chyba jednak, mimo najszczerszych przeprosin, będę za chwilkę martwa...

      Usuń
    2. Jesteś już podwójnie martwa ;w;

      Usuń
  8. Żeż... Pogmatwałaś to niemiłosiernie! Wcześniej jeszcze rozumiałam, a teraz się pogubiłam... Lubię Twój styl pisania, może dlatego, że wydaje mi się naturalny... Błędów nie wymieniam, bo już były, plus niektóry standardowe przecinki, ale ty jesteś jedną z tych, co stosunkowo dobrze ich używa xD Nie mogę się doczekać rozdziału ;3 Jestem ciekawa jak to zakończysz, bo ja mam tyle scenariusz, że mi się głowa przegrzewa o_O Z tym facetem tak samo...

    I co najważniejsze- pisz tak długie notki jak ta!
    Hidoi-chan <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od przecinków mam tu betę!xD Ale coś jej ten rozdział chyba właśnie nie pyknął .__." bo strasznie dużo błędów się wkradło mimo wszystko .__." ja tu jestem etatowym analfabetą xD ale ciii... Nikt nie musi o tym wiedzieć ;.;
      Myślcie, myślcie, zastanawiajcie się, to takie miłe, jak wam moja twórczość nie daje spokoju! *.* (w tym pozytywnym sensie, oczywiście ^^")

      Usuń
  9. Oh... JA CHCĘ WIECEJ I SZYBCIEJ!!!!
    A tak w ogóle super rozdział ^.^
    Weny ! Weny!

    OdpowiedzUsuń
  10. ojjjjj? *zapomniałą skomentować* ale no... SYNOWA NO... wybaczysz mi?; ; skleroza nie boli.. ale nie wiem co napisać >.>
    pamiętam, że mi się podobało C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lili, to już któryś raz... MAGNEZ ZACZNIJ ŁYKAĆ! xD

      Usuń

Komentarze podlegają moderacji.
Usuwane będą wyłącznie komentarze-spam.
Komentarze mogą być publikowane z lekkim opóźnieniem.
Na większość komentarzy udzielam odpowiedzi.