Z dedykacją dla mojej żony, która dzisiaj obchodzi urodziny - Aoi Konoe ♥ WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ♥
Wiem, że ten rozdział jest może kiepskim prezentem urodzinowym, ale to jedyne, na co mogę sobie pozwolić ;.;
I dziękuję Yuuki, że na ostatnią chwilę mi go zbetowała ♥ urocza z Ciebie pandzia ;w;
Jak widać seria dobiega końca - ale tak już serio serio. Został jeszcze tylko jeden rozdział (który właściwie już kończę) i epilog (który już napisałam... Pozostawmy to bez komentarza xD nawet z ostatniego rozdziału mam napisany koniec, początek i coś ze środka, a nie mam... Całej reszty środka xD)
Wstępnie mam kilka opowiadań (głównie shotów), które pojawią się później, już po zakończeniu Abyss. Mam również w opracowaniu kolejną serię, jednak chcę się najpierw dowiedzieć, czy w ogóle będziecie zainteresowani czytaniem na temat tych pairingów... Nie wiem dlaczego, ale ostatnio upodobałam sobie HYDE x K.A.Z. (tak, Ci panowie z shota "Defection") i to właśnie o nich by ona opowiadała. Jeśli ich nie zechcecie - zrobię z tego po prostu kolejnego shota.
Nie oznacza to oczywiście, że całkowicie zaprzestanę pisać o D'espa, nawet mowy nie ma... Po prostu tymczasowo wyczerpały mi się na nich pomysły i nie bardzo wiem co jeszcze można z nimi stworzyć. Chociaż faktycznie mam jednego shota w opracowaniu i innego mega shota w planach, ale na to drugie obecnie nie mam czasu... Trochę bardziej skomplikowany projekt mnie czeka.
Dawno nie było piosenek... To teraz są aż dwie O.o przy poprzednich rozdziałach mi jakoś zbytnio nie pasowały i przyznam szczerze... Że nawet mi się ich nie chciało poszukiwać. Wcześniej pisałam pod wpływem inspiracji tekstami niektórych utworów, ale przez jakiś czas moja wena zrobiła się wybitnie kapryśna...xD
Tymczasem życzę miłej lektury~! ^^
Enjoy~
Jasna,
rozszerzająca się poświata. Wraz z jej intensywnością rósł tępy ból gdzieś w
potylicy. Czułem przytłaczającą ciężkość, która pętała całe moje ciało i umysł
zarazem. Próbowałem się obudzić, ale bez skutku. Wciąż tkwiłem na pograniczu
snu i jawy. Do mojej głowy na przemian dochodziły impulsy bólu i odrętwienia.
Byłem skołowany. Próbowałem się skupić i przypomnieć sobie, co doprowadziło
mnie do takiego stanu, jednak zamiast tego bez ustanku do mojej świadomości
docierał jeden obraz. Obraz rozżalonej twarzy Hizumiego.
Czyżbym coś mu zrobił? To wyrzuty sumienia nie dopuszczały do mnie wspomnień z ostatniego wieczora?
Nie. To irracjonalne. Nigdy nie widziałem takiego zawodu u Yoshidy. Nigdy nie spojrzał na mnie w ten sposób. Był moim… Był moim…
Czyżbym coś mu zrobił? To wyrzuty sumienia nie dopuszczały do mnie wspomnień z ostatniego wieczora?
Nie. To irracjonalne. Nigdy nie widziałem takiego zawodu u Yoshidy. Nigdy nie spojrzał na mnie w ten sposób. Był moim… Był moim…
Naraz
przyszła irytacja. Dlaczego nie potrafiłem nawet w myślach wypowiedzieć tego
pieprzonego słowa?! Jeden prosty wyraz! Przecież nawet dla mnie oczywistym
było, że nikomu innemu tak nie ufałem. Przecież nawet ja byłem świadomy tego,
że rzuciłbym się dla niego w ogień i popełnił najgorsze zbrodnie. Nawet ja
wiedziałem, że chroniłbym go własnym ciałem, za wszelką cenę!
Był moim… Zawsze mnie wspierał, pocieszał i dodawał otuchy w trudnych chwilach. Był wtedy, gdy wszyscy inni zawiedli. Tkwił przy mnie i nie opuszczał. Zawierzyłem mu siebie. Przez te wszystkie lata mnie od siebie uzależnił.
Był moim… Zawsze mnie wspierał, pocieszał i dodawał otuchy w trudnych chwilach. Był wtedy, gdy wszyscy inni zawiedli. Tkwił przy mnie i nie opuszczał. Zawierzyłem mu siebie. Przez te wszystkie lata mnie od siebie uzależnił.
Czy to na
pewno było to, za co zawsze miałem naszą relację..? Może faktycznie opierała
się wyłącznie na wspólnym uzależnieniu? Może tak naprawdę to silne przywiązanie
do niego było tylko kolejnym objawem mojego strachu przed zmianami?
Chociaż potrafiłem czerpać śladową przyjemność ze wspólnie spędzonych chwil, potrafiłem się śmiać razem z nim i żartować. Potrafiłem z nim normalnie rozmawiać! Ja! Towarzyski kaleka! Przy nim nie szczędziłem słów, podczas gdy wśród pozostałych ograniczałem się do przytakiwania lub wygrażania się. On, jako jedyny, rozumiał mnie bez zbędnych wyjaśnień. Tylko patrząc odgadywał najdrobniejsze zmiany mojego nastroju.
Chociaż potrafiłem czerpać śladową przyjemność ze wspólnie spędzonych chwil, potrafiłem się śmiać razem z nim i żartować. Potrafiłem z nim normalnie rozmawiać! Ja! Towarzyski kaleka! Przy nim nie szczędziłem słów, podczas gdy wśród pozostałych ograniczałem się do przytakiwania lub wygrażania się. On, jako jedyny, rozumiał mnie bez zbędnych wyjaśnień. Tylko patrząc odgadywał najdrobniejsze zmiany mojego nastroju.
Do mojego
umysłu wtargnął obraz spaceru po parku. Ja, Hizumi i Kisa. Przyjemna, lekka
atmosfera, beztroska rozmowa, rześkie powietrze. Niczym niezmącony spokój w
otoczeniu pełnym mieniących się złotem i czerwienią liści. Jeden z
najprzyjemniejszych dni mojego życia. Chwilę potem przypomniałem sobie tych
dwoje skulonych pod którymś z tamtejszych drzew w deszczu. Obaj płacząc. Obaj
nie wiedząc, co ze sobą począć. Obaj sobie przeznaczeni.
Ta myśl
zabolała. Czy rzeczywiście coś między nimi było? Czy rzeczywiście powinienem
usunąć się w cień? Bo w końcu, jeśli zaczną się spotykać, nasze relacje będą
musiały ulec zmianie. Nie będę mógł zachowywać się przy Hizumim tak beztrosko,
nawet pomimo tego, że był moim…
Nie. Już
nim nie był. Od dawna nim nie był. Od dawna nasza relacja stawała się coraz
bardziej toksyczna i niebezpieczna dla obu stron. To uzależnienie. To coś, co
należało jak najszybciej zakończyć. Nikt nie czerpał korzyści z takiego układu.
Już nie był moim przyjacielem.
Już nie był moim przyjacielem.
Z każdym
kolejnym wnioskiem ogarniała mnie coraz większa frustracja. Byłem wściekły.
Miałem ochotę kląć na czym świat stoi. Rozwalić coś. Cokolwiek! Jednocześnie
czułem, jak ogarniała mnie coraz bardziej obezwładniająca panika. Bałem się.
Bałem się tego, co jeszcze przyniesie przyszłość.
Wiedziałem jednak, że nie mogę wciąż tkwić w miejscu. Dla własnego dobra powinienem zakończyć wszystkie pozaczynane dotychczas sprawy i ruszyć dalej.
Wiedziałem jednak, że nie mogę wciąż tkwić w miejscu. Dla własnego dobra powinienem zakończyć wszystkie pozaczynane dotychczas sprawy i ruszyć dalej.
…dla dobra
innych zresztą też.
Z rozmyślań
wyrwał mnie czyjś skrzekliwy głos:
-…dź się wreszcie, księżniczko!
-Czego drzesz ryja..? – odburknąłem, wybitnie niezadowolony z faktu, że ktoś przerywa mi w tak ważnym i przełomowym dla mnie samego momencie.
-Śniadanko. – Zaświergotał radośnie ów głos, po czym bez ostrzeżenia zerwał ze mnie kołdrę.
-Niech Cię diabli, cholero jedna… - mruknąłem przeciągając się i ziewając donośnie.
Coś strzyknęło mi w kręgosłupie i aż zahuczało, gdy strzeliły mi kości w rękach. Próbowałem usiąść, jednak w tej samej chwili zabolał mnie tyłek. Stęknąłem żałośnie.
-Coś ty mi wczoraj zrobił, kretynie? – spytałem z wyrzutem.
-Nie marudź. Nie było żadnych gratisów. Tylko czysty, przyjemny seks! – wyszczerzył się jak głupi na widok loda.
-Seks z tobą nigdy nie jest czysty… A i przyjemny tylko dla pieprzniętych masochistów.
-To wczoraj musiało ci być jak w niebie, księżniczko. – Tym razem jego uśmiech był raczej przesiąknięty ironią.
-Kiedyś ci wpierdolę, serio.
-Obiecujesz mi to już od przeszło dwudziestu lat, kochanie.
Postawił tackę na szafce nocnej po mojej stronie łóżka i przysiadł koło mnie.
-Chodź, pomogę ci usiąść.
-Jakoś sobie poradzę. – Powiedziałem niezbyt przyjemnie i podjąłem próby wywindowania się do góry.
Po kilku minutach szarpania z pościelą i zmagania z bólem, który z każdym ruchem ukazywał się w kolejnych partiach ciała, udało mi się oprzeć o ramę łóżka. Czując się kompletnie zmaltretowany oparłem głowę o ścianę i popatrzyłem w sufit. Tatsuro był kompletnym bezguściem. Poważnie. Kto wiesza w domu lampę zrobioną na kształt odchodów?
…a przynajmniej to mi przypominała.
-Nadal to trzymasz… - westchnąłem bezradnie.
-Co masz na myśli? – spytał, całkowicie zdezorientowany.
-Ta lampa… - rozejrzałem się wokół, dostrzegając w końcu to czego szukałem. – Ten obraz też..? Nie masz litości dla ludzkich zmysłów? – rzuciłem, wskazując palcem niewielkie kwadratowe malowidło tuż nad moją głową.
Był pstrokaty i nie przedstawiał nic konkretnego. Gdyby nie kolorystyka śmiało rzekłbym, że pasował do lampy. Też mi przypominał krowie łajno.
-Jestem wrażliwy na sztukę. – Odparł urażony.
-Chyba na pokrzywdzone przez życie beztalencia… - chwyciłem za kanapkę, którą zaserwował mi wokalista i zacząłem ją powoli przeżuwać. Ona też smakiem nasuwała mi na myśl gówno.
Między nami zaś rozwinęła się na dobre dyskusja na temat sztuki, tudzież jej braku we współczesnym świecie. Tatsuro potrafił o tym rozmawiać godzinami już za czasów licealnych. Nie zdziwiło mnie więc w najmniejszym stopniu, gdy obwieścił, że zakłada zespół.
-…dź się wreszcie, księżniczko!
-Czego drzesz ryja..? – odburknąłem, wybitnie niezadowolony z faktu, że ktoś przerywa mi w tak ważnym i przełomowym dla mnie samego momencie.
-Śniadanko. – Zaświergotał radośnie ów głos, po czym bez ostrzeżenia zerwał ze mnie kołdrę.
-Niech Cię diabli, cholero jedna… - mruknąłem przeciągając się i ziewając donośnie.
Coś strzyknęło mi w kręgosłupie i aż zahuczało, gdy strzeliły mi kości w rękach. Próbowałem usiąść, jednak w tej samej chwili zabolał mnie tyłek. Stęknąłem żałośnie.
-Coś ty mi wczoraj zrobił, kretynie? – spytałem z wyrzutem.
-Nie marudź. Nie było żadnych gratisów. Tylko czysty, przyjemny seks! – wyszczerzył się jak głupi na widok loda.
-Seks z tobą nigdy nie jest czysty… A i przyjemny tylko dla pieprzniętych masochistów.
-To wczoraj musiało ci być jak w niebie, księżniczko. – Tym razem jego uśmiech był raczej przesiąknięty ironią.
-Kiedyś ci wpierdolę, serio.
-Obiecujesz mi to już od przeszło dwudziestu lat, kochanie.
Postawił tackę na szafce nocnej po mojej stronie łóżka i przysiadł koło mnie.
-Chodź, pomogę ci usiąść.
-Jakoś sobie poradzę. – Powiedziałem niezbyt przyjemnie i podjąłem próby wywindowania się do góry.
Po kilku minutach szarpania z pościelą i zmagania z bólem, który z każdym ruchem ukazywał się w kolejnych partiach ciała, udało mi się oprzeć o ramę łóżka. Czując się kompletnie zmaltretowany oparłem głowę o ścianę i popatrzyłem w sufit. Tatsuro był kompletnym bezguściem. Poważnie. Kto wiesza w domu lampę zrobioną na kształt odchodów?
…a przynajmniej to mi przypominała.
-Nadal to trzymasz… - westchnąłem bezradnie.
-Co masz na myśli? – spytał, całkowicie zdezorientowany.
-Ta lampa… - rozejrzałem się wokół, dostrzegając w końcu to czego szukałem. – Ten obraz też..? Nie masz litości dla ludzkich zmysłów? – rzuciłem, wskazując palcem niewielkie kwadratowe malowidło tuż nad moją głową.
Był pstrokaty i nie przedstawiał nic konkretnego. Gdyby nie kolorystyka śmiało rzekłbym, że pasował do lampy. Też mi przypominał krowie łajno.
-Jestem wrażliwy na sztukę. – Odparł urażony.
-Chyba na pokrzywdzone przez życie beztalencia… - chwyciłem za kanapkę, którą zaserwował mi wokalista i zacząłem ją powoli przeżuwać. Ona też smakiem nasuwała mi na myśl gówno.
Między nami zaś rozwinęła się na dobre dyskusja na temat sztuki, tudzież jej braku we współczesnym świecie. Tatsuro potrafił o tym rozmawiać godzinami już za czasów licealnych. Nie zdziwiło mnie więc w najmniejszym stopniu, gdy obwieścił, że zakłada zespół.
Dobrze było
na chwilę oderwać od problemów. Zająć się czymś błahym, przyziemnym i nic
nieznaczącym. To było na swój sposób odświeżające.
Uświadomiłem sobie, że to chyba najdłuższa rozmowa od kilku lat, jaką z kimkolwiek przeprowadziłem.
Mógłbym ciągnąć tę beztroską potyczkę w nieskończoność, gdyby nie to, że powoli zaczynałem odczuwać marne skutki wczorajszego picia. Bałem się nawet pytać ile piwa w siebie wlałem. Miałem dość mocną głowę, ale tragicznie słaby żołądek…
Uświadomiłem sobie, że to chyba najdłuższa rozmowa od kilku lat, jaką z kimkolwiek przeprowadziłem.
Mógłbym ciągnąć tę beztroską potyczkę w nieskończoność, gdyby nie to, że powoli zaczynałem odczuwać marne skutki wczorajszego picia. Bałem się nawet pytać ile piwa w siebie wlałem. Miałem dość mocną głowę, ale tragicznie słaby żołądek…
Zerwałem
się z łóżka, rozlewając przy tym kawę na, jak dotąd, nieskazitelnie biały dywan
i popędziłem do łazienki.
Zajęło mi dobrą godzinę, zanim doszedłem w pełni do siebie.
Zajęło mi dobrą godzinę, zanim doszedłem w pełni do siebie.
-Jak się
czujesz, księżniczko?
-Dostatecznie dobrze, by skopać ci tyłek za każdą „księżniczkę”… - powiedziałem, ocierając usta ręcznikiem.
-W takim układzie na pewno będziesz też w stanie wyprać po sobie dywan! – zaśpiewał dźwięcznie i wyszedł z pomieszczenia.
-Dostatecznie dobrze, by skopać ci tyłek za każdą „księżniczkę”… - powiedziałem, ocierając usta ręcznikiem.
-W takim układzie na pewno będziesz też w stanie wyprać po sobie dywan! – zaśpiewał dźwięcznie i wyszedł z pomieszczenia.
Niech cię
szlag, przeklęta żyrafo…
-Co teraz
zamierzasz? - spytał, stawiając przede mną kubek z parującą cieczą. - To ci
pomoże na żołądek. - Dodał półgłosem.
-Zakończyć to.
Spojrzał na mnie spłoszony.
-Zakończyć... Co?
-Sprawy z Hizumim i z tym starym dziadem. Muszę to powyjaśniać i zakończyć.
-Co dokładnie planujesz wyjaśnić z Hizumim? Chyba nie ten niewinny pocałunek, co, księżniczko? Robiliście ciekawsze rzeczy ze sobą.
Wbiłem wzrok w bulgoczącą ciecz i zacząłem bawić się kubkiem. Jego ścianki przyjemnie parzyły w palce.
-Za tydzień zaczynamy kolejną trasę. Do tego czasu możesz tu zostać. Pilnuj się jednak. To jedno z pierwszych miejsc, w którym będą cię szukać. Przez ten czas powinieneś się poważnie zastanowić nad tym, co zrobisz dalej. Pamiętaj, że masz teraz rodzinę. Prawdziwą rodzinę, do cholery! Kogoś, komu na tobie zależy i do kogo zawsze możesz wrócić. Nie tylko grupę błaznów, którzy patrzą, jak tu na tobie zarobić lub uprzykrzyć ci życie. Podejmij rozsądną i dojrzałą decyzję...
-Haa... - burknąłem niezbyt przytomnie w odpowiedzi na jego monolog.
-Zakończyć to.
Spojrzał na mnie spłoszony.
-Zakończyć... Co?
-Sprawy z Hizumim i z tym starym dziadem. Muszę to powyjaśniać i zakończyć.
-Co dokładnie planujesz wyjaśnić z Hizumim? Chyba nie ten niewinny pocałunek, co, księżniczko? Robiliście ciekawsze rzeczy ze sobą.
Wbiłem wzrok w bulgoczącą ciecz i zacząłem bawić się kubkiem. Jego ścianki przyjemnie parzyły w palce.
-Za tydzień zaczynamy kolejną trasę. Do tego czasu możesz tu zostać. Pilnuj się jednak. To jedno z pierwszych miejsc, w którym będą cię szukać. Przez ten czas powinieneś się poważnie zastanowić nad tym, co zrobisz dalej. Pamiętaj, że masz teraz rodzinę. Prawdziwą rodzinę, do cholery! Kogoś, komu na tobie zależy i do kogo zawsze możesz wrócić. Nie tylko grupę błaznów, którzy patrzą, jak tu na tobie zarobić lub uprzykrzyć ci życie. Podejmij rozsądną i dojrzałą decyzję...
-Haa... - burknąłem niezbyt przytomnie w odpowiedzi na jego monolog.
Jego słowa
zaczęły się rozpływać niczym poranna mgła. Brzęczały gdzieś w tle, ale ich sens
kompletnie przestał do mnie docierać. Byłem pochłonięty własnymi rozmyślaniami,
planowaniem. Musiałem to jak najlepiej rozegrać. Uspokoić się, opanować.
Oczyścić swój umysł ze wszystkich niepewności. Po prostu musiałem przywrócić
swoje dotychczasowe ja. Miałem na to niewiele czasu, ale w obecnym stanie
wiedziałem, że to wyłącznie kwestia odpowiedniego nastawienia. Byłem
przeładowany emocjami po tych wszystkich doświadczeniach. Mój umysł nie był w
stanie tyle wytrzymać. Musiał w końcu osiągnąć stan krytyczny. Dobić tej
granicy, po której najzwyczajniej w świecie zamykał się na wszystkie zewnętrzne
bodźce.
Powoli
zacząłem się wyłączać. W moim umyśle pojawiła się ściana, dzieląca świadomość
na dwa elementy. Odgradzała mnie od części, która burzyła mój światopogląd i
prowadziła do zachwiania wewnętrznej równowagi. Blokowała wszystkie przykre
wspomnienia, wszystkie kojące obrazy, smutek, złość i szczęście zarazem.
Odcinała ode mnie bezsilność. Pozostawiała w moim sercu jedynie pustą dziurę.
Czułem, jak w niej tonę. Dałem się jej pochłonąć.
Gdzieś na
dnie mojej podświadomości jakiś paniczny głos zaczął wołać o pomoc.
Zignorowałem go. Pozwoliłem się otoczyć ramionom błogiej nicości. Znajomemu wrażeniu nieczucia. Bezduszności. Emocjonalnego letargu…
Zignorowałem go. Pozwoliłem się otoczyć ramionom błogiej nicości. Znajomemu wrażeniu nieczucia. Bezduszności. Emocjonalnego letargu…
Uł... Sama nie wiem co powiedzieć... A pisz jak chcesz, skoro już masz prawie całe... + jestem na weselu i nie mogę zebrać myśli
OdpowiedzUsuń//Yuuko-san
...troszkę to widać xD Ale nie martw się, ja z tym też mam dzisiaj lekki problem xD
UsuńJeśli to przeczytałaś w takim hałasie to podziwiam O.o
"Niech cię szlag, przeklęta żyrafo…" - buhahahaha, będę tak mówić do kolegi od masochizmu xD
OdpowiedzUsuńŻona przeczytała i jest zadowolona, bo ładne *^* Ale krótkie... </3 To Ci zdjęcia nie pokażę xD Bo znalazłam.
Akcja za wiele się nie posunęła.. Ale fajnie było poczytać o bolącym tyłku Zero, bwhahahah
Cóż... Tak prawdę mówiąc akcja sama w sobie nie, ale... Refleksje Zero mają kolosalny wpływ na kolejny rozdział, w którym będzie praktycznie tylko akcja już tak właściwie... No i będzie ze 2 strony dłuższy... A przynajmniej mam taką nadzieję. Nie wiem ile ma na chwilę obecną, bo mam notatki w 4 różnych miejscach xD 2 telefony i 2 zeszyty...xD
UsuńBiedny ten Twój kolega trochę xD Ale cieszę się, że się żonie podobało ♥ I JAK TO NIE BĘDZIE ZDJĘCIA?! Q_Q Noo eej... Był dłuższy niż znaczna część tego, co piszę D:
Cóż... Czytałam to na geografii w poniedziałek i muszę się przyznać, że nie za bardzo pamiętam to, co chciałam napisać za pierwszym razem, jednak... Dobra, wybacz, głowa mnie boli, więc nawet nie umiem napisać składnego koma ;_;
OdpowiedzUsuńW każdym razie - Zero kojarzy się wszystko z gównem xD Wymowne, nie powiem. Mogłoby to się odnosić do tego, w jakiej znalazł się sytuacji (i poniekąd do tego, co czasem ma w głowie, bo ludzie mają jakieś dziwne tendencje do robienia wszystkiego na opak i złej interpretacji... wszystkiego? Tak, to chyba najbardziej trafne określenie. Hizu się tam o niego z Kisą martwią, obaj prawie tam załamania nerwowego dostali i po przyjacielsku się pocieszają, a ten uznał, że ze sobą romansują... Zakuty łeb z ograniczonym polem widzenia; Zero weź się w końcu spiknij z Hizumim, bo już wytrzymać nie mogę! Chcę w końcu doczekać opisu jak się całują~! @.@)
Poza tym to chyba... nie mam niczego do napisania. Dziś jestem nie do życia, ale obiecałam sobie, że napiszę komentarz do twojego posta (a jakże inaczej!), mimo iż stos książek wciąż na mnie czeka... (i chyba mnie na nim spalą kiedyś... a to kiedyś będzie bardzo niedługo...)
Nie mogę doczekać się kolejnej części, mam nadzieję, że napiszesz ją i opublikujesz już niedługo ♥
Ekhem... Co fakt to fakt, zrobiłam w tym opowiadania intelektualnego ułoma w zakresie relacji międzyludzkich xD A przynajmniej relacji powiązanych bezpośrednio z nim, bo z założenia jest całkiem niezłym psychologiem...
UsuńCo do następnej części - powinna być nieco dłuższa... A może nawet najdłuższa ze wszystkich dotychczasowych. Do świąt ją skończę na pewno xD
To.się.zdenerwowałam. Napisałam dość długi komentarz i, będąc już przy końcówce, przypadkiem cofnęłam stronę, a komentarz się nie zachował. No żesz...! Wdech, wydech. Nie lubię takich sytuacji.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tę serię od początku do końca, więc wypadałoby skomentować. Będzie trochę nieskładnie i pewnie skrótowo.
Pierwszy rozdział nadawał się na one-shota, ale skoro postanowiłaś go kontynuować, ja też byłam ciekawa, co wymyślisz. Jako, że lepiej mi idzie czepianie się niż chwalenie, mała lista na początek:
1. Adopcja Kisy wydała mi się podejrzana. Nie znał biologicznego ojca, prawdopodobnie myślał, że jest nim jego ojczym i zapewne to on był wpisany do dokumentów. O Zero pewnie nie było ani słówka, więc skąd Kisa nagle znalazł się u niego?
2. Trochę pogubiłam się w momencie, gdy pisałaś o próbach Desp, bo we wcześniejszych rozdziałach wspominałaś o THE MICRO HEAD 4N'S i Angelo. Nie wyjaśniłaś, czy Despy zamierzają wrócić na scenę, czy nie, dlatego to wyglądało bardziej jakbyś w połowie zmieniła koncepcję.
3. Nie podobało mi się, gdy przy rozmowie o muzyce między Kisą, Hizumim i Zero używałaś sformułowań typu "lubisz XXX?" - jeżeli chciałaś uniknąć podawania nazwy zespołu, mogłaś z tego wybrnąć z większą gracją, inaczej formułując zdania.
4. Pewnie to będzie zwykłe czepialstwo, ale przeszkadzał mi homoseksualizm Kisy. W tym sensie, że jego ojciec był bi. Za duże nagromadzenie panów, którzy lubią panów. Nie spotkałam się jeszcze z taką sytuacją, ale kto wie, może takie rodziny istnieją?
5. No i przecinki. Wiem, że to nie twoja działka (choć uważam, że powinna być), ale twojej bety, jednak muszę wtrącić swoje trzy grosze. W pierwszych rozdziałach brakowało mi ich w zdaniach z imiesłowami przysłówkowymi współczesnymi (co mnie trochę dekoncentrowało). W późniejszych rozdziałach raz występują, raz nie, więc jest lepiej, ale mogłoby byś jeszcze lepiej, prawda?
6. Czemu nie stawiasz spacji między "-" a pierwszą literą w wypowiedziach bohaterów? Później w dialogach o dziwo się pojawiają, np. "-Co teraz zamierzasz? - spytał."
7. No i kiedy pojawi się koniec? Jest tyle niewiadomych, chciałabym poznać choć część odpowiedzi! Co z Kisą i Hizumim, co z Hizumim i Zero, no i co z Zero i Kisą?!
Ok, to może tyle z czepialstwa. Z pozytywnych rzeczy - z reguły nie zdarza mi się czytać fanficków o Despach, dlatego sama sobie się dziwię, że przeczytałam całość. Ponadto sprawiłaś, że pierwszy raz od dawna zapuściłam sobie takie płyty Desp jak "REDEEMER" czy "MONSTERS" - przyznam, że głównie słuchałam ich pierwszego albumu, który wciąż uważam za najlepszy. Podoba mi się sposób, w jaki opisujesz uczucia Zero, ukazujesz jego wnętrze. Jest przekonujący. Łatwiej go zrozumieć i ja go mimo wszystko jako bohatera lubię.
Pozdrawiam.
Też mnie wkurzają takie sytuacje, a wybitnie często mi sie przytrafiają... Zwłaszcza, gdy piszę właśnie wyjątkowo konstruktywne komentarze xD
UsuńDobrze trafiłaś, bo pierwotnie Abyss miało być wyłącznie one shotem. Plany się jednak zmieniły, gdy ktoś stwierdził, że powinno być dłuższe i rzucił coś w stylu, że jest ciekawy jak dalej potoczyły się ich relacje po czymś takim... Kilka dni później przyszła wena tchnięta tym pytaniem xD
1. Wiem, że za bardzo okroiłam ten wątek. W ogóle czytając historię teraz od początku uważam, że za bardzo zepchnęłam Kisę na drugi plan, mimo iż na początku miał odgrywać kluczową rolę w całym opowiadaniu. Wątek z nim związany miał do samego końca przebigać nieco inaczej... Cóż, nie udało mi się jednak go wkomponować tak, jak chciałam i jestem z tego powodu wybitnie niezadowolona ;/
2. Koncepcja była odgórnie narzucona, jakoby d'espa wrócili. O ile pamiętam w tamtym fragmencie było ujęte, że Maifo i Angelo to już przeszłość, aczkolwiek mogłam to wyrazić mało precyzyjnie... Cóż, nie ukrywam, że nieco mam z tym problemy, choć staram się to poprawić (mam nadzieję, że kolejne rozdziały są już nieco bardziej czytelne...)
3. Zapamiętam na przyszłość ;)
4. W założeniu jego homoseksualizm miał być jedynie czymś w rodzaju buntu przeciwko rygorystycznym przykazaniom matki, a dopiero później miał sobie nieco przemyśleć w tym kierunku i ukształtować w pełni swoje poglądy. Niestety, tak jak pisałam w ptk. pierwszym... Za bardzo okroiłam ten wątek i dopiero po fakcie zdałam sobie z tego sprawę.
5. Przecinki to moja plaga T^T głównie po to wzięłam się w ogóle za pisanie - żeby je wreszcie wyćwiczyć i nauczyć się je wyczuwać. Chociaż też nie mam wpływu na poprawki, jakie nanosi beta. Staram się wstępnie sprawdzać swoje opowiadania i porównywać je z definicjami słownikowymi i innymi pierdołami, jednak wciąż jest sporo poprawek w tych tekstach... Tym bardziej, że mam durną tendencję do pisania nieprzeciętnie zlożonych zdań i później muszę je skracać i przetwarzać i robi mi się bałagan i już kompletnie przestaję się łapać co z czym i dlaczego... Dlatego zdecydowałam się jednak przygarnąć kogoś, kto mi te opowiadania sprawdza, bo sama nie jestem w stanie. Poza tym łatwiej wyłapać takie błędy w cudzych tekstach niż swoich. PRZYŻEKAM, ŻE CAŁY CZAS PILNIE PRACUJĘ NAD SWOJĄ INTERPUNKCJĄ! Q_Q
6. Szczerze mówiąc to jest chyba kwestai tego, że tak mi się po prostu bardziej podoba xD Jak stawiam spację po myślniku to w wordzie mi się ona później wydłuża, dlatego ładnie to wygląda w środku tekstu (poza tym bez spacji między dwoma wyrazami byłoby to zwyczajnie niepoprawne), zaś gdy nie stawiam spacji między myślnikiem rozpoczynającym czyjąć wypowiedź a pierwszą literą... Wygląda mi to nieco bardziej estetycznie i łatwiej mi jest wyłapać szybko poszczególne fragmenty, gdy chcę coś poprawić.
7. To ostatnie pytanie jest najlepsze, ale na nie odpowiem dopiero w epilogu...xD CHOCIAŻ MIAŁAM ODPOWIEDZIEĆ JUŻ DAWNO ALE NO..! T^T Nie wyszło, bo jestem tuman i jeszcze dużo przede mną jeśli chcę się nauczyć pisać choć połowicznie dobrze T^T
Ekhem, dziękuję za jeden z nielicznych tutaj konstruktywny komentarz xD Przynajmniej wiem na co muszę zwrócić w szczególności uwagę T^T Chociaż niestety tego opowiadania już nie naprawię ^^" a chciałabym bardzo. Może kiedyś napiszę je od nowa *^* tak, jak powinno być, w sposób bardziej klarowny i zrozumiały *^* ale to jak już się trochę podszkolę xD
I tak na koniec - to go znielubisz jak opublikuję ostatni rozdział xD
Komentarz dłuższy niż rozdział @.@
UsuńDlatego za drugim razem napisałam komentarz w notatniku. Tak na wszelki wypadek... gdyby chciał mi znowu zniknąć.
Usuń1. i 4. Ach, zawsze tak jest! W głowie ma się jedno, a na papierze wychodzi zupełnie coś innego. Trochę szkoda, że wątek Kisy jest taki okrojony.
2. Najwidoczniej gdzieś przegapiłam fragment, w którym była o tym mowa. ;x
5. Długie, złożone zdania to również moja zmora. Z reguły jak dorwę takie zdanie, to dzielę je na pół. Pamiętam, że miałaś jeden akapit, który składał się z dwóch zdań - pierwsze zajmowało chyba z osiem linijek, drugie - ze trzy słowa. xD
I bardzo dobrze, że ktoś sprawdza twoje prace! Też się zgadzam, że druga osoba wyłapie błędy, których autor się nie doszukał. Pisząc "(...) przecinki. Wiem, że to nie twoja działka (choć uważam, że powinna być)" miałam na myśli, że autor też powinien zadbać o swój tekst, sprawdzić, nim sam odda go do poprawki - z szacunku do bety (ktoś z dobrej woli sprawdza pracę, więc nie powinno się wysyłać byle czego) - jeżeli tak robisz, to jestem ukontentowana. :)
Jeśli starczy ci sił, by napisać to samo opowiadanie jeszcze raz - życzę dużo wytrwałości i weny. Ja z pewnością nie dałabym rady.
Ostatnie zdanie zabrzmiało jak groźba. xD Zero lubię z jego wszystkimi negatywnymi cechami. Miałam moment, że go "znielubiłam" - gdy się przespał z Tatsuro - ale jakoś mi przeszło, bo po części rozumiem, dlaczego to zrobił. Jeżeli Zero doszczętnie zniszczy relacje z Hizumim i Kisą, to bez dobrego wytłumaczenia rzeczywiście mogę go na powrót znielubić. Choć z drugiej strony jestem na taki rozwój akcji przygotowana. Okaże się, jak już opublikujesz ostatni rozdział!
1/4 Dlatego jeszcze może wyjść tak, że kiedyś napiszę Abyss od nowa xD
Usuń...sprawdzam je po kilka razy zawsze. Najpierw pod względem treści (i wtedy też poprawiam co bardziej rzucające się w oczy błędy, bo potrafię napisać "zapawa" lub "rosięły"... To takie zapędzone "robił się zły" xD), a na koniec jeszcze pod względem poprawności. Aczkolwiek, jak już wspomniałam, jeśli o interpunkcję chodzi idzie mi to niezwykle opornie. Poza tym w wielu miejscach przecinki mi pasują, a być ich nie powinno i na odwrót (/_-)"
Będzie ze mną marnie *^*