Sensuum

W zbiorze opowiadań znajduję się również takie, które opowiadają o związkach męsko-męskich, dlatego też wszyscy, którym to nie odpowiada, proszeni są o opuszczenie bloga.

BLOG SPOWOLNIONY
Czyli notki pojawiać się będą w dużych odstępach czasowych.

W PRZYGOTOWANIU:
Imagination V
Lost Heaven 2
Hunting V
Abyss (Kisa's ver.)
Moon Child (np. filmu)
List (one shot) -
Rapsodia (shot/miniaturka) -
Ishtar(shot/miniaturka/seria) -
Love is Dead (mega shot)

czwartek, 18 lutego 2016

Imagination II

Pyśki... Ten rozdział w najmniejszym stopniu nie jest lepszy od poprzednich o.o Obawiam się również, że z tego opowiadania może wyjść coś niezwykle brutalnego dla waszej psychiki, gdyż główny bohater jest skończonym frajerem, który gubi własne gacie, bawiąc się z psem w basenie (well... Kiedyś może o tym napiszę xD). To taki rasowy pizduś, co to nawet muchy się boi.
Nu. To jak już zrobiłam reklamę, to zapraszam do lektury 8D

~Enjoy

~*~

Zaprowadziłem swojego "gościa" na czwarte piętro i niepewnie otworzyłem drzwi do mieszkania. Uszczęśliwiony faktem, że nie widział nas żaden z sąsiadów, wpuściłem dziwnie wyglądającego mężczyznę do środka. Moje lokum nie było najwyższych lotów. Byłem singlem, nie potrzebowałem zbyt wiele do szczęścia. Przestronny, otwarty na kuchnię salon znajdował się tuż naprzeciw wejścia. Po prawej stronie były drzwi do niewielkiej sypialni połączonej z prywatną łazienką, a na wprost toaleta dla gości. Z pokoju dziennego wychodziło się na okazały taras, który był jedynym luksusem, na który sobie pozwoliłem, decydując się na zakup tego miejsca. Lubiłem w cieplejsze dni wygrzewać się na nim w słońcu, popijać kawę i rozmyślać nad kolejnymi projektami. Te leniwe chwile wpływały najkorzystniej na moją wenę. Reszta, łącznie z wystrojem wnętrz, miała być praktyczna i prosta. Jestem człowiekiem z chaosem zamiast rozumu. Nie mam głowy do myślenia o porządkach.
Na początku swej malarskiej kariery usprawiedliwiałem to hasłem "artystycznego nieładu", teraz jednak, w obliczu stojącego w progu arystokraty, owy nieład stał się dla mnie zwyczajnym niechlujstwem. Zrobiło mi się wstyd spoglądając na zarzuconą ubraniami, siwą, skórzaną sofę, zaniedbany dywan z krótkim włosiem w proste, asymetryczne, czarne i szare wzory i centymetrową warstwę kurzu na ekranie telewizora. Podświadomie czułem też, że niesamowita cisza ze strony mężczyzny nie wróży nic dobrego. Zerknąłem na niego kątem oka, bojąc się odwrócić głowę. Jego mina była nieprzychylna. Brwi układały się w dwa surowe łuki i schodziły ze sobą, tworząc dwie srogie zmarszczki u nasady nosa. Usta zaciskały się w wąską kreskę. Oczy zaś pociemniały o dwa odcienie, rzucając chmurne spojrzenie spod gęstych rzęs.
Otworzyłem z desperacką szybkością drzwi do sypialni mając nadzieję, że tam jest czyściej. Prawie z niej nie korzystałem, więc była szansa na względny porządek... Zajrzałem niepewnie do środka i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to przeklęte, niepościelone łóżko... Fakt. Byłem tak odprężony ukończeniem obrazu, że pierwszy raz od niemal miesiąca spałem we własnym pokoju, a nie na kanapie. Nie zakładałem, wychodząc z rana na kawę, że będę miał gości. Oprócz menagera i matki nikt mnie nie odwiedzał, a oni do mojego bałaganu mieli czas przywyknąć...
-Czy ty śmiesz sobie kpisz..? - usłyszałem świszczący tuż przy moim uchu, napięty głos.
Drgnąłem.
-P... Przepraszam, nie spodziewałem się wizyt.
-Uwolniłeś mnie. Winnyś się na to przygotować... - wysyczał, zbliżając się do mnie niebezpiecznie.
Zmroziło mnie. Na kilka przeraźliwie długich sekund wstrzymałem oddech. Jego słowa były dla mnie kompletną brednią, jednak ton głosu przyprawiał mnie o solidne ciarki. Bałem się szaleńca. To normalne. Każdy się boi wariatów. Są nieobliczalni. A ten tu stanowczo wariatem musiał być. Nikt inny nie wmawiałby ludziom, że był zaklęty w obrazie. Takie bajki może Disney tworzyć dzieciom na dobranoc.
 Słyszałem, jak nabiera powietrza w płuca, by kontynuować swoją wypowiedź.
-Natychmiast. Znajdź mi. Godne miejsce. - wyraźnie oddzielał frazy, wypowiadając dokładnie każde słowo i podkreślając tym samym swą bezwzględną stanowczość.
Nie mogłem się ruszyć. Gorączkowo rozmyślałem, co począć. Chciałem wybiec z mieszkania, jak najdalej od niego, jednak nie dałem rady. Wpatrywałem się intensywnie w umieszczone nad łóżkiem okno, szukając rozwiązania - słów, gestów, poczynań. Czegokolwiek. Mogłem podbiec szyby, ale co mi z tego? Zanim dźwignął bym którąś ze stojących na parapecie glinianych donic wypełnionych ciężką ziemią i sztucznymi kwiatami, on zdołałby mnie dopaść. Przy ramie łóżka stała wysoka, żeliwna lampa. "Tak! To jest to!" - pomyślałem. Wyobraziłem sobie dokładnie, jak się do niej najskuteczniej dostać, a gdy nadszedł czas na realizację planu... Nie drgnąłem nawet o milimetr. Próbowałem jeszcze raz. Nic. Skupiłem się z całych sił na swoich nogach, starając się zmusić je do ruchu i... Zorientowałem się, że cały czas majtam nimi w powietrzu.
-Ogłuchłeś..? - wyszeptał sarkastycznie mój niechciany gość. - Mam ci pomóc zrozumieć moje słowa..? - warknął pod nosem, ruszając powoli w kierunku łóżka.
Chyba nie zamierzał mnie wyrzucić przez okno..? Byliśmy coraz bliżej, a mnie coraz bardziej paraliżowała wizja upadku z czwartego piętra.
Zacząłem się szarpać, machać rękoma i drapać go po ramionach. Bez skutku. Przez idealnie skrojone rękawy eleganckiej, kaszmirowej marynarki w odcieniu kakaa pewnie nawet nie poczuł moich starań. Niósł mnie z niespotykaną lekkością mimo moich prób wyrwania się. Nie robiły one na nim żadnego wrażenia. Dotarliśmy do skraju łóżka i zostałem na nie niezbyt delikatnie rzucony.
OK... Nie planuje mnie wyrzucić przez na zewnątrz. To już jakieś pocieszenie. Po chwili szoku próbowałem się przeczołgać w głąb łóżka, na jak najbardziej bezpieczną odległość od tego szaleńca. Nim jednak zdążyłem jakkolwiek się poruszyć zostałem brutalnie przygwożdżony do materaca.
Zaczynałem coraz mniej rozumieć. A może to właśnie o to mu chodziło? Chciał mnie zdezorientować, po czym jednak wyrzucić przez okno? Może to, że jeszcze tego nie zrobił, wcale nie wróży, że będę oszczędzony?
Mamo... A mogłem Cię posłuchać i iść na studia rolnicze...