Sensuum

W zbiorze opowiadań znajduję się również takie, które opowiadają o związkach męsko-męskich, dlatego też wszyscy, którym to nie odpowiada, proszeni są o opuszczenie bloga.

BLOG SPOWOLNIONY
Czyli notki pojawiać się będą w dużych odstępach czasowych.

W PRZYGOTOWANIU:
Imagination V
Lost Heaven 2
Hunting V
Abyss (Kisa's ver.)
Moon Child (np. filmu)
List (one shot) -
Rapsodia (shot/miniaturka) -
Ishtar(shot/miniaturka/seria) -
Love is Dead (mega shot)

niedziela, 25 października 2015

Eternity

Weno, ach Weno! Kimże ja bym była, gdyby Ciebie nie było?!
Czyli "póki sprzyja, póty tworzę" xD
Obejrzałam właśnie 4 odcinek 2 sezonu Noragami. I wiecie co? Jestem pewna, że jeśli jesteście na bieżąco z tą serią, to ucieszycie się równie mocno jak ja, że najpierw skończyłam pisać, a dopiero później się wzięłam za nowy epizod...
Mówiłam, że nie porzucam j-rocka? Mówiłam :D Tym razem wróciłam do korzeni i nawiązałam do jednego ze swych ukochanych zespołów ♥ Nie zdradzę wam jednak jakiego, bo mam nadzieję, że pierwsze zdania was naprowadzą na, niejako, adresata słów. Uznajmy, że jest swego rodzaju list. Narrator pozostaje domyślny. Możecie sobie w jego miejsce wstawić kogokolwiek tylko uważacie za najbardziej adekwatnego. W moim umyśle był to Hizaki :)

Enjoy~

~*~

Elegancki, dostojny, charyzmatyczny – taki jest w oczach wszystkich – znajomych i nieznajomych. Gros jego przyjaciół wyraża się o nim w samych superlatywach. Zachwalają jego walory, nieskazitelny wygląd, nienaganne maniery.  Przypadkowi przechodnie zaś wodzą ukradkiem za nim wzrokiem, starając się jak najlepiej wyryć w pamięci arystokratyczne rysy twarzy.

Ponad wszystkim. Zawsze sięgający szczytów. I choć jego sława nie może się równać muzycznym gigantom, jego muzyka już dawno ich przerosła. Piękne, uwodzicielskie melodie. Rubinowe kwiaty na tle onyksowego nieba. Aksamitne dźwięki kryjące za swą subtelną powłoką majestatyczne, siejące spustoszenie burze. Tak... Nawet mrok wyziewający z jego opanowanego spojrzenia ma w sobie magnetyzm tak silny, że nie sposób mu się oprzeć.

Ja również uległem tym oczom. Dałem się porwać niepokojącym ognikom skrytym pod wianuszkiem gęstych, czarnych rzęs. Jednak gdy do snu co noc kołysze cię jego głęboki, kojący głos, nie sposób się nie poddać. Jedyne, co można zrobić, to zanurzyć się w tych podszytych tajemnicą taktach, jego słowach pełnych niedopowiedzeń. I tonąć. Coraz bardziej opadać na dno. Niczym nic nieznaczący kwarcowy kryształek - poczuć się przez chwilę pięknym, zalśnić napędzany jego blaskiem i... Uświadomić sobie, że tak naprawdę jedynie odbijało się jego światło.

Potem już tylko pozostaje poddać się niewzruszonym wskazówkom zegara. Odliczać czas i mierzyć jego siłę. Przyjmować piętno, jakie odciska na ciele i duszy. Bo gdy spojrzy się wstecz i przypomni te piękne chwile rozkoszy, widzi się jedynie wyprane z emocji, podniosłe obrazy. Drobne arcydzieła utkane obsydianową nicią, zdobione pajęczynką ekscytacji.

Dla mnie już nic nie będzie takie samo. Dla mnie już nic nie będzie miało sensu. Ponieważ moim sensem był on i jego nieskazitelna aura. Jego dłonie były iskierką, dając nadzieję na upojne jutro. Usta zaś, niczym Biblia, kierowały mym sumieniem. Byłem ślepcem, choć bardzo szczęśliwym. I choć wiem, jak bardzo jest to niemądre - oddałbym wszystko, nawet własne tchnienie, by tylko móc zatopić się w tych ramionach jeszcze raz, by choć przez krótką chwilę znów dzielić z nim oddech...

Mój Panie... Złożyłeś na mej piersi ciężar większy, niż brzemię Atlasa. Obarczyłeś mnie grzechem, którego nie zmaże nawet śmierć. I choć pokutę wymierzyłeś mi srogą, pozbawiając me serce wszelkich uczuć... Wiem, że za przywilej bycia z Tobą cena to niepomierna. Dlatego też składam się Tobie w ofierze, legnę u Twego boku. Nie tak szlachetny, jak Twa natura, lecz cały Twój.

Kamijo, Tobie powierzam swe serce, swą duszę, umysł i ciało. Swe całe jestestwo.

Na wieki.

Lost heaven - Prolog

...ten tytuł wygrał, choć chyba najmniej mi się podobał ze wszystkich 4, jakie wymyśliłam dla tej serii xD Jak kiedyś nagle w jego miejscu zobaczycie Second on the daydream to się nie zdziwcie. Moim zdaniem pasuje najlepiej, ale nie chciałam nikomu ujawniać treści opowiadania do czasu publikacji :)
TAK! Ogłaszam powrót z nową, świeżutką seryjką ♥ I będzie ona zapewne niemałym zaskoczeniem. Głównie przez wzgląd na pairing w niej zawarty... Wiem, że mam na blogu w głównej mierze fanów j-rocka. Dlatego też obiecuję, że nie porzucę pisania o waszych ukochanych gwiazdach! To nie tak, że przestałam lubić ten gatunek. Najzwyczajniej w świecie nieco poszerzyły się moje horyzonty. Ba! Nie darowałabym sobie odpuszczenia Hunting, chociażby. Pisze mi się to ciężko i powoli, bo obrałam taki a nie inny sposób aranżacji tekstu. Niemniej jednak jestem niezwykle dumna z każdego kolejnego rozdziału, jaki zamieszczam, więc twór o VAMPS będzie dokończony z całą pewnością :) Zwłaszcza, że kolejnych rozdziałów jeszcze nawet nie zaczęłam, więc nie stanowi to dla mnie żadnego problemu. Gorzej jednak z całą resztą planowanych opowiadań. Niestety, przez wzgląd na problemy z komputerem, utraciłam większość tekstów... Nie ukrywam, że mnie to przez pewien czas dość solidnie demotywowało. Znalazłam jednak ostatnio nową inspirację.
Zapewne część z was w tym momencie wyłączy mojego bloga, skasuje link do niego zarówno z zakładek, obserwacji jak i z pamięci. Sama wiem, jak przez długi czas reagowałam na ten rodzaj muzyki... Mimo wszystko jest jeden zespół, który mnie niezwykle zaskoczył, zważywszy na jego pochodzenie. FT ISLAND. To właśnie wokół nich będzie krążyła akcja tego opowiadania. I tu pewnie kolejna część moich subskrybentów się oburzy - ta, która zespół zna i lubi. Pamiętajcie jednak kochani, że ja nie pisałam, nie piszę i raczej nigdy pisać nie będę typowego yaoi. Najzwyczajniej nie umiem, każdą co bardziej sugestywną scenę piszę wymijająco i ogólnikowo, zaznaczając tylko jej istnienie. W jakiś sposób razi to moje poczucie smaku. Czytać lubię, ale gdy przychodzi do napisania samodzielnie czegoś bardziej... Wymownego, że to tak ujmę - blokuję się. Czuję się zgorszona samą sobą i speszona. Dlatego też przysięgam nie zrobić żadnej krzywdy fizycznej naszym chłopcom i nie ugodzić w ich domniemaną cnotliwość o.o

Krótkie wprowadzenie odnośnie zespołu dla niezaznajomionych (jeśli komuś nie przeszkadza, możecie po prostu uznać bohaterów akcji za fikcyjnych). Zamieszczam zdjęcia, na których później się będę wzorować przy ich opisie. Nie są z jednej sesji. Zwyczajnie powybierałam sobie te ich looki, które podobają mi się najbardziej xD

Vo.: Lee Hong Ki (Lee Hong Gi, Hongstar - będę zapewne używać zamiennie)




Gt.: Choi Jong Hoon (on w zasadzie zawsze wygląda tak samo...xD)

Gt.: Song Seung Hyun

Ba.: Lee Jae Jin (jest też drugim wokalistą w zespole)

Dr.: Choi Min Hwan (Minari)




Tymczasem zapraszam do lektury. Mam nadzieję, że to opowiadanie również zdobędzie jakiś miłośników! ^^

Enjoy~

~*~
Kolejny dzień pełen zmagań z samym sobą. Rutyna, która mnie więzi i przytłacza. Coraz bardziej przyszpilony do grząskiego podłoża walczę o przetrwanie. Bo bez tej walki się pogrążę. Bo bez regularnych bitew pokonają mnie moje błahe obawy, tysiące drobnych niepewności. Ale nawet świadomość ich bezsensowności nie pomaga ich zniwelować, nawet częściowo. Dlatego też każdego dnia staję przed lustrem i, obserwując swoje niedoskonałości - trochę dziecinną twarz, pozbawione botoksu usta i korekty nos, pogłębiające się wokół oczu zmarszczki - mówię sobie, że to nieistotne. Że przynajmniej zachowałem siebie. Że jestem szczery z własnym odbiciem i sumieniem. Nie potrafię powiedzieć - "jesteś przystojny i utalentowany, dasz sobie radę!". Wiem, że są lepsi ode mnie. Wiem, że nawet moje najmocniejsze atuty nic nie znaczą, bo we wszystkim znajdzie się ktoś bardziej uzdolniony. 
Gdy śpiewam - gram. I tylko ta odrobina aktorskiego przeszkolenia pomaga mi każdorazowo wytrwać na scenie do końca, dać z siebie wszystko. Ponieważ motywacji już nie mam. Przyjemność z muzyki przestała do mnie napływać dawno temu. Teraz pozostało tylko zamglone wspomnienie radości, jaką czerpałem z tworzenia i występów. Szczęścia, które w miarę upływu kolejnych miesięcy malało. Sypało się niczym rzeźba z piasku na wyschniętej plaży.
Początek kariery przepełniony był ekscytacją. Myślałem "Wow! Ktoś docenił mój talent! Może rzeczywiście jestem w tym dobry?". Ludzie mnie zaakceptowali, zdobywałem coraz więcej fanów. Wkroczyliśmy z zespołem w bajeczny świat. Niebo wisiało dla nas niżej. Mogliśmy sięgnąć gwiazd, które dla innych były nieosiągalne. I zaczęliśmy te gwiazdy eksplorować. W miarę poznawania kolejnych książąt i księżniczek poznawaliśmy też coraz więcej technik osiągania szczytu. Pięliśmy się w górę, wyciągając wnioski z naszych wpadek i czerpiąc wiedzę od bardziej doświadczonych osób. Pomagali nam nabyć pewności siebie, wyzbyć się słabości. Jednak gdy zaczęliśmy osiągać więcej, niż kiedykolwiek nam się przyśniło, gdy wkroczyliśmy na ścieżki należyte aniołom, życzliwość przerodziła się w zawiść. Już nie było przychylnych spojrzeń, słów pokrzepienia. Była konkurencja. I tylko ona. 
Dlatego tkwię tu i walczę. Bo obiecałem się nie poddać. Bo obiecano mi, że ta niewinna euforia jeszcze kiedyś do mnie zawita. Bo kazano mi się nie przejmować i wierzyć we własną wartość. Więc trzymam się lojalnie tych obietnic i dzielnie, choć nie zawsze w pełni szczerze, dopełniam nakazów. Bo już tylko ta lojalność i resztki wiary w ludzi, którzy razem ze mną utknęli w tym bagnie, mi pozostały.
Skromny chłopak pozbawiony odwagi i pewności siebie, mylący słowa, gubiący takt i zapominający treści, został pochłonięty przez niebo. I wtem niebo przysłoniły chmur. Z chmur zaś zaczął padać deszcz i wybrzmiewać bezlitosny dźwięk gromów.
~*~


P.S. Z czasem dostosuję pewnie oprawę bloga pod nową serię lub pod Hunting. Zobaczę, co będzie wodzące na blogu.