Sensuum

W zbiorze opowiadań znajduję się również takie, które opowiadają o związkach męsko-męskich, dlatego też wszyscy, którym to nie odpowiada, proszeni są o opuszczenie bloga.

BLOG SPOWOLNIONY
Czyli notki pojawiać się będą w dużych odstępach czasowych.

W PRZYGOTOWANIU:
Imagination V
Lost Heaven 2
Hunting V
Abyss (Kisa's ver.)
Moon Child (np. filmu)
List (one shot) -
Rapsodia (shot/miniaturka) -
Ishtar(shot/miniaturka/seria) -
Love is Dead (mega shot)

środa, 29 października 2014

Hunting wpr.2

Tak, miał być teraz dubel, tylko z innego punktu widzenia. Nie będzie go jednak. Hunting p.1 ver. Ktoś Tam pojawi się przy następnej okazji, ponieważ stwierdziłam, że za dużo zdradza, a tu mi jeszcze takich kilka zdań wprowadzenia jest potrzebnych. Tak, to jest wprowadzenie. W tamtym rozdziale też zmieniłam nazwę, ponieważ tak na prawdę opowiada pewne wydarzenia o kimś, a nie z perspektywy owej osoby. Reszta będzie już pisana niestety w sposób tradycyjny (raczej, bo może mi się jeszcze wiele pozmieniać). Mam już jednak konkretny koncept na fabułę, więc kilka rozdziałów się pojawi na pewno. Jak dobrze pójdzie kolejny jeszcze w ten weekend, ale nie chcę niczego zapeszać.
Przy okazji... Nie obiecuję nic odnośnie zakończenia (zwłaszcza tym, których Abyss nie usatysfakcjonowało...). Niestety, piszę żeby się wyżyć. A wyżywam się jak mam mordercze zapędy lub skrajne depresyjne nastroje, więc... Ekhem, miłej lektury! ^^

Enjoy~

Blady promień.

Opadający na policzki, słaby, migoczący blask. Wąski strumień światła, przesiewany półcieniami. Niepewna poświata, która paliła skórę żywym ogniem. Pobudzała najskrytsze zakamarki umysłu, jednocześnie pozbawiając resztek sił. Ból. Ból. Więcej bólu.

Pusty loch.

Cztery ściany, pośrodku których leżał człowiek. Półprzytomny, przemarznięty. Nieprzytomnym wzrokiem spoglądał na porastający pleśnią mur. Urywanym oddechem wciągał w płuca gryzący zapach wilgoci. Tulił się do posadzki z nadzieją, że ta nagle zacznie oddawać ciepło. Ciepło, które z niego ulatniało się z każdą przeraźliwą minutą.

Strach.

Okalająca jego ciało ciemność dawała ukojenie. Odprężała oczy, łagodziła rany, wyswabadzała umysł z okowów cierpienia. I wyostrzała zmysły. Po relaksującej ciszy, gdzieś w podświadomości zaczęła czaić się panika. Głuchy szelest tuż za zabezpieczonym kratami maleńkim okienkiem. Rytmiczny stukot za mosiężnymi drzwiami. Wycie wilka, przeraźliwy skrzek wron i pohukiwanie sowy. Złowrogo piejący wiatr.

Paranoja.

Ogłupiałe zmysły. Świadomość doprowadzona na skraj szaleństwa. Pozbawiona zdrowego rozsądku żądza światła, tych kilku promieni, które pozwolą nie słyszeć, nie widzieć, tylko czuć. Czuć ból. Nieposkromione pragnienie bólu!

Apatia.

Pozbawione snu, wycieńczone głodem, puste ciało. Ciało bez duszy, ciało bez woli. Życie z dnia na dzień, by przeżywać to samo. Znamiona wypalane przez słońce, rutyna gojących się co wieczór ran. Narastające w gardle, nieprzyjemne drapanie. Coraz bardziej syczący oddech. Chęć śmierci.

Agonia.

Przecież już dawno powinien umrzeć! Przecież już dawno powinien opaść z sił, wydać ostatnie tchnienie, ostatnią niemą prośbę . I kiedy już tylko ta jedna myśl zaczęła mu towarzyszyć, nastał zmierzch. Zmierzch jego męki.


Wolność.