Sensuum

W zbiorze opowiadań znajduję się również takie, które opowiadają o związkach męsko-męskich, dlatego też wszyscy, którym to nie odpowiada, proszeni są o opuszczenie bloga.

BLOG SPOWOLNIONY
Czyli notki pojawiać się będą w dużych odstępach czasowych.

W PRZYGOTOWANIU:
Imagination V
Lost Heaven 2
Hunting V
Abyss (Kisa's ver.)
Moon Child (np. filmu)
List (one shot) -
Rapsodia (shot/miniaturka) -
Ishtar(shot/miniaturka/seria) -
Love is Dead (mega shot)

piątek, 30 sierpnia 2013

Zapychacz x2

Czyli... Jaaj, już 5000 wyświetleń na blogu *^*
Dobra, przyznaję, po prostu mi się nudzi xD
Łapcie kilka zdjęć~!






sobota, 24 sierpnia 2013

Abyss XIV

Łapcie wyczekiwany rozdział. Moja beta go nie pochwaliła i uznała, że powinnam go z niektórych elementów okroić. Początkowo miałam nawet zamiar się do jej uwag dostosować, bo jej argumenty były słuszne, ale później przeglądając notatki dotyczące następnego rozdziału uznałam, że straciłby on wówczas sens, a jego początek mam już napisany... Pozostawiłam więc wszystko tak, jak było w pierwotnym zarysie, w pełni przygotowana na słowa krytyki z waszej strony, które zapewne nadejdą ;)
Z tego miejsca pragnę też przeprosić za zwłokę. Rozdział jest gotowy już od ponad tygodnia i leżał sobie grzecznie u bety aż do wczoraj i pewnie mogłabym go nawet odebrać wcześniej, gdybym ładnie poprosiła Yuuki o pośpiech ale i tak nie miałabym go kiedy opublikować, bo nie było mnie do czwartku w domu.

Przy okazji... Moja kochana Aoi ♥ założyła takie śmieszne coś [śmieszne coś] xD 

Na koniec chcę też poinformować, że z przyczyn niezależnych ode mnie jestem zmuszona zawiesić bloga na czas nieokreślony.
Wczoraj spalił mi się laptop i kolejnego nie będę miała dopóki na niego nie zarobię. Z racji tego, że jestem w klasie maturalnej - nie mam czasu na pracę, więc możliwe, że nie będę go miała aż do wakacji. Tych normalnych, nie pomaturalnych. Chyba, że zbiorę ładne prezenty na imieniny, pod choinkę i na urodziny x.x"
Nie oznacza to jednak, że zaniecham pisania. Przez cały ten czas będę się starać dalej rozwijać fabułę opowiadania i notować wszystko skrupulatnie w telefonie czy na kartkach. Z tym, że nie będę tego miała jak publikować. Postaram się jednak raz na jakiś czas robić aktualizacje bloga z laptopa taty lub u którejś z przyjaciółek. Będzie to jednak mocno utrudnione...

A tymczasem rozkoszujcie się jednym z już chyba ostatnich rozdziałów Abyss~!

Enjoy...


Szedłem prosto przed siebie, nie przejmując się kompletnie niczym. Po tylu wylanych łzach, uczuciowej furii i pędzących z zawrotną prędkością wspomnieniach, mój umysł przesłoniła mętna tafla, która nie pozwalała mi się na niczym skupić. Kroczyłem więc tępo, przedzierając się przez nieznane mi uliczki otaczające ścisłe centrum i nie wiedząc, co ze sobą uczynić. Nie pamiętam kiedy ostatni raz dałem się tak mocno ponieść emocjom.
Za to właśnie kochałem to miasto - pełna anonimowość. Mogłem ryczeć na środku drogi, a i tak nikt nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Bez makijażu i tak była niewielka szansa na to, by ktoś mnie rozpoznał.
Maszerowałem więc dalej, raz po raz zmieniając tempo. Po jakimś czasie, powoli dochodząc do siebie, zacząłem obserwować wystawy sklepowe, oferty poszczególnych barów i restauracji. Większości tych stoisk nawet nie kojarzyłem, mimo tego, że przemierzałem tę drogę setki razy w drodze do pracy.

Swoją wędrówkę zakończyłem dopiero późnym wieczorem, zatrzymując się w dobrze mi znanej kawiarni. Odkąd pamiętam mieli tu przepyszne herbaty i cudowne kremówki. Ogólnie nie przepadałem za słodyczami, ale dla nich zawsze robiłem wyjątek. Poza tym, podobno cukier poprawia humor. Warto było spróbować. Teraz każde wsparcie było dla mnie cenne.
Zająłem miejsce przy jednym z dwuosobowych stolików w rogu pomieszczenia. Zawsze przy nim siadałem, bo było odgrodzone od reszty kawiarni tak, że nikt nie mógł zakłócać mojego spokoju i wścibsko mi się przyglądać, zaś ja sam mogłem spokojnie obserwować, co dzieje się wokół i za wielką szybą, stanowiącą front kawiarni.
Kelnerka jedynie z uprzejmości spytała, czy chcę zamówić to, co zawsze, czy może mam ochotę skosztować ich nowych wypieków. Wiedziała, że odmówię eksperymentów. Nigdy nie robiłem wyjątków. 

Czekając więc na swą Białą Królową (w domyśle - nazwa herbaty) zacząłem jeszcze raz z wolna i w spokoju nad wszystkim się zastanawiać. Zacząłem od porannego incydentu. Zanim cokolwiek zrobię, powinienem się zorientować, ile tak naprawdę Kisa widział i co zdążył mu już wyjaśnić Hizumi. Może jednak wcale nie było tak źle? W końcu nie miałem pojęcia, jak długo tam stał. Może trafił na sam moment, gdy Hizumi wstał już z łóżka? Chociaż… Tak właściwie nawet nie słyszałem, kiedy otworzył drzwi, więc możliwe, że wszedł do pokoju jeszcze zanim się obudziłem… Chłopiec jednak wie, że przyjaźnimy się od „x” lat, i że niewiele jest u nas skrępowania względem siebie. Sam jest gejem, więc na pewno nie wzbudziło to w nim też obrzydzenia. Chyba, że widok facetów po 30-ce już tak atrakcyjny nie jest jak ten jego ćwierćmózgi Masamura... Ale cóż ja na mój wiek poradzę? Aż tak skończoną divą nie jestem, by wstrzykiwać sobie botoks w buźkę, jak nasz kochany perkusista, a i siłownia nigdy zbyt kusząca dla mnie nie była. Wystarczy, że wyciskam z siebie siódme poty na próbach, a podczas koncertów mam jeszcze saunę w gratisie.
Najbardziej zastanawiało mnie jednak, dlaczego dzieciak mnie spoliczkował..? Były dwie opcje. Albo uznał, że chcę się zabawić Yoshidą i chciał mi uzmysłowić, że zachowałem się jak dupek, albo, co niestety wydaje mi się bardziej prawdopodobne, uznał, że... Próbuję mu odbić faceta. Problem w tym, że to nie ja go pocałowałem, a on mnie! 

Och, a to kolejna zagadka do rozgryzienia. Dlaczego, do jasnej cholery, ten przeklęty idiota to zrobił?!Fakt, spaliśmy ze sobą. Raptem kilka razy w życiu, w dodatku całe wieki temu, ale ze sobą spaliśmy. Po tych wypadkach jednak nigdy więcej żadne z nas do tego nie wracało! Zachowywaliśmy się, jakby nic się nie stało. Nie dochodziło między nami do żadnych dwuznacznych sytuacji, nie prawiliśmy względem siebie żadnych czułostek i nie mówiliśmy w swym kierunku słodkich słówek. Było po prostu tak, jak zawsze. Teraz jednak było inaczej. Dlaczego? Bo na pocałunku się skończyło. Och, nie to, żebym w tamtej chwili rzeczywiście miał ochotę przelecieć swojego najlepszego przyjaciela. W żadnym wypadku. Tylko nigdy do czegoś takiego nie doszło. Ten gest był… Nie, to stanowczo nie było na pocieszenie. Gdyby chciał mnie pocieszyć zrobiłby zupełnie inną minę… Nie byłoby w niej tyle… Goryczy.

OCH! Koniec, do jasnej cholery!
Im dłużej nad tym myślałem, tym mniej rozumiałem...
Została jeszcze jedna sprawa, ale o niej myśleć z kolei nie chciałem. Te dwie poprzednie dostatecznie rujnowały mi humor. Dla tej ostatniej szkoda mi było swej głowy.

Sączyłem z wolna napój, raz po raz przegryzając go kawałkiem ciasta.Zbliżała się 22, więc musiałem ulotnić się z przytulnego gniazdka. Wówczas moje myśli zaczęło zaprzątać coś zupełnie innego... Gdzie powinienem podziać się na noc?
Opuściłem mieszkanie w tempie ekspresowym, kompletnie nie zastanawiając się nad tym, czy brać portfel, czy nie.Miałem tylko kilka drobniaków zachomikowanych w kieszeniach kurtki, więc o wynajęciu hotelu nie było mowy. Nie mogłem też pójść do baru, bo jakby zauważyli, że nic nie zamawiam, to by mnie wyprowadzili, a po zapłaceniu tu rachunku byłem spłukany. Poza tym, miałem na sobie wczorajsze spodnie i wygnieciony od spania T-shirt. Nikt by nawet na mnie spojrzał, co dopiero o postawieniu drinka mówiąc… Ech, przykry los szarego człowieka.
Włączyłem telefon, z którego wcześniej wyjąłem baterię, by nikt nie zawracał mi głowy. Wibracje co kilka sekund mnie tylko bardziej irytowały. Nie chciałem się z nikim kontaktować. Nie chciałem słyszeć nikogo, kto mógłby chociażby w najmniejszym stopniu sprowadzić mnie na ziemię i dobitniej uświadomić rzeczywistość.
Na samym wstępie powitały mnie komunikaty z poczty głosowej. 37 nieodebranych połączeń od Hizumiego, 14 od Tsukasy, 21 od Karyu i... Ponad 50 od Kisy. Pewnie pomyślał, że to z jego winy uciekłem. Tak naprawdę jednak tylko dolał oliwy do ognia… Nie powinien czuć wyrzutów z mojego powodu… Przynajmniej nie do przesady.
Odebrałem kolejnego sms'a - Tatsuro. Dzwonił 6 razy. Pewnie i jego poinformowali, że zaginąłem.
...albo po prostu miał interes. Zawsze dzwonił wtedy, gdy miał do mnie biznes lub chciał wyjść na... Piwo. VICTORIA!
Wybrałem numer mężczyzny i przyłożyłem telefon do ucha, wsłuchując się czujnie w sygnał oczekiwania.
-SHIMIZU! - wykrzyczał do słuchawki, zanim zdążyłem zareagować. - Ty cholerny draniu! Nie masz pojęcia, jak się wszyscy o Ciebie martwili! Yoshida z tym Twoim dzieciakiem omal sobie wszystkich kłaków nie powyrywali z nerwów! Co ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz! Nawet mi żyć nie dali... Pierwszy dzień urlopu po trasie, a już mi się wszyscy na łeb próbują zwalić! Mam nadzieję, że masz dobre wyjaśnienie, bo jak nie, to Ci kop...
-Zamknij się.
-Słucham?
-Zamknij się. Jesteś w domu? Jest ktoś u Ciebie? Jeśli nie, to zaraz będę. Tylko ani słowa chłopakom. Nie chcę się z nimi widzieć. Ani ich słyszeć. Zrozumiano? - warknąłem do słuchawki, kierując się w stronę jego apartamentowca.
-Ale wyjaśnisz mi wszystko, jak już będziesz..? Bo jak nie, to dzwonię...
-Jak zadzwonisz, to mnie przez najbliższy rok nie znajdziecie. - Chwila ciszy.
-Jasne. Przychodź szybko. - Powiedział, kapitulując.


Odnalazłem właściwe drzwi na ostatnim piętrze niezbyt wysokiego budynku i zapukałem. Otworzył mi oszołomiony właściciel.
-Hej! Co ty do chole...
-Najpierw daj mi ręcznik i coś do przebrania. - Potrząsnąłem głową, strzepując z niej kropelki deszczu, który mnie dopadł tuż przed wejściem do budynku.
Zdjąłem przemoczony t-shirt i bez żadnego skrępowania przeszedłem do salonu, rozsiadając się na kanapie, jakbym był u siebie. Po chwili Tatsuro przyniósł mi wyproszone wcześniej rzeczy. Wytarłem się i zarzuciłem sobie ręcznik na ramiona, by woda z włosów mogła sobie na niego swobodnie skapywać. Wstałem i szybkim krokiem przeszedłem do kuchni w poszukiwaniu piwa.
Mężczyzna zatrzymał się w progu pomieszczenia i oparł o futrynę, przyglądając mi się uważnie.
-To dowiem się, co się takiego tam stało? Bawisz się w Hizu i przed nim uciekasz, jak on przed Tobą? - spojrzałem na niego pytająco, nie wiedząc, o czym mówi.
 - Och... Jasne... Czyli jesteś na tyle ślepy, by przez te wszystkie lata tego nawet nie zauważyć. Czyżby teraz on bawił się w nadopiekuńczą mamusię? Przesadna ilość rodzicielskiej miłości w niego wstąpiła? - warknąłem ze złości, zaciskając mocno dłoń na, dopiero co wyjętej, puszce.
- Już dobra, nie denerwuj się tak... - podniósł pojednawczo dłonie i wycofał się do pokoju.
-To z łaski swojej przestań kłapać jadaczką. - Uciąłem.

Wróciłem do salonu i zająłem miejsce obok mężczyzny, otwierając upragniony trunek. Pierwsze pół puszki wypiłem duszkiem. Byłem spragniony i... Szczerze mówiąc to była jedna z tych nielicznych chwil, w których marzyłem o tym, żeby się zalać w trupa i następnego dnia nic nie pamiętać. Żyć w błogiej nieświadomości. Przynajmniej przez tych kilka pięknych godzin w trakcie snu i zaraz po przebudzeniu.
-Zwolnij, bo nam piwa zabraknie... - sarknął mężczyzna.
-Jeśli sprowadzisz tu całą dyskotekę to na pewno. - Odgryzłem się.
Tatsu zawsze miał w domu zapas alkoholu, którego nie powstydziłby się nawet najlepszy klub w okolicy. Począwszy od siurowatego piwska, przez dobre wermuty i luksusowe wina, aż po importowaną wódkę. Tego ostatniego osobiście wolałem unikać... Niejednokrotnie podczas europejskich tras widziałem, jak po tym świństwie cierpiał Tsukasa. Ja jednak aż takim masochistą nie byłem i wolałem zakatować swój pęcherz starym dobrym Asahi...

Mój gospodarz pozwolił mi wypić w spokoju jeszcze jedną puszkę, po czym kolejną brutalnie wyrwał mi z ręki, odstawiając ją na stół.
-Zanim zaczniesz się zataczać, a twoja zdolność mówienia cofnie się do poziomu 2-latka powiedz mi, co się stało. Dlaczego kryjesz się przed zespołem? I dlaczego chcesz się uchlać? - aż tak to widać..? Spojrzałem na niego zdziwiony, ale nie miałem siły protestować.
Streściłem mu całą historię, począwszy od pogrzebu Kimiko. Nie wiem, dlaczego zacząłem od tak odległych faktów, ale dopiero w tamtym momencie uświadomiłem sobie, że przez ten cały czas nie miałem okazji się nikomu wyżalić. Gdy zbliżałem się do wydarzeń z wczorajszego dnia moje policzki były już całe mokre od łez, a kolejne dwie puszki leżały puste obok kanapy. Sięgałem po kolejną, już i tak mocno przyćmiony przez alkohol, a Tatsuro słuchał, nie przerywając mi ani na sekundę i tylko kiwał ze zrozumieniem głową, dając tym samym znak, że mogę liczyć na jego wsparcie.
Znałem go od gimnazjum. Nie ufałem mu wprawdzie w aż takim stopniu, jak Yoshidzie, ale jego również bez wahania mogłem teraz nazwać przyjacielem. To on był ze mną w najtrudniejszym momencie  mojego życia i to on, choć bezskutecznie, próbował pomóc wyrwać mi się z bagna, w które wpadłem nie z własnej winy.
Nie zwierzałem mu się nigdy z tych najbardziej istotnych spraw. Zawsze mówiłem tylko ogólnikami. Dzisiaj jednak wiedziałem, że to jedyna osoba, której mogę powierzyć wszystkie swoje rozterki.

Gdy zacząłem opowiadać o poranku - o tym, jak Kisa widział mnie całującego się z Hizumim i o tym, jak mnie po tym spoliczkował - zmierzył mnie tylko współczującym spojrzeniem, po czym po prostu mnie przytulił, pozwalając mi płakać w swoją koszulkę.  Ja jednak nie byłem już w stanie odpowiednio trzeźwo ocenić sytuacji. Dla mnie to było niemal jak zaproszenie. Musiałem odreagować. Właśnie po to do niego przyszedłem, więc gdy tylko znalazłem się w ramionach mężczyzny przypomniały mi się czasy, gdy mieliśmy ze sobą romans. I jakoś tak nie wiedzieć czemu nabrałem ochoty, by powtórzyć to, co kiedyś między nami było. A było między nami dużo… I niejednokrotnie wielu rzeczy żałowałem. Zwłaszcza wówczas, gdy przez kilka dni z rzędu nie byłem w stanie chodzić, czy chociażby usiąść. Teraz kierowały mną jednak niezwykle puste pobudki. Pożądanie i chorobliwa chęć niemyślenia.
Odsunąłem się od niego na tyle, by móc spojrzeć mu w oczy, po czym ostrożnie przybliżyłem swoją twarz do jego. Nie odsunął się. Postąpiłem więc krok dalej, smyrając go nosem w policzek tak, by nasze usta znalazły się niezwykle blisko siebie. Objął mnie nieco mocniej w pasie, ale jego mina nie uległa najdrobniejszej modyfikacji. A przynajmniej nie na dobre. Wydawał się teraz bardziej surowy. Trochę mnie to zirytowało, więc na powrót się odsunąłem i spojrzałem na niego z miną naburmuszonego dzieciaka. Zachichotał cicho na ten gest, wyraźnie łagodniejąc, a następnie sam nachylił się nade mną, muskając delikatnie moje wargi. Ja jednak teraz postanowiłem grać dalej. Odwróciłem się, nadal udając obrażonego. O nie. Teraz musisz mnie obłaskawić.
Westchnął głęboko, po czym przysunął się i delikatnie objął mnie w pasie, składając czuły pocałunek na mojej głowie.
-Przepraszam, że nie mogę zrobić nic więcej, niż tylko cię wysłuchać, Michi-chan… - szepnął w moje włosy i oparł głowę na moim ramieniu. Nie musiałem długo czekać, by na swojej szyi poczuć kilka delikatnych pocałunków. Sunął wargami w górę, wzdłuż mojej szczęki, aż w końcu dotarł do moich ust. Poddałem się i odchyliłem lekko do tyłu, by ułatwić mu do nich dostęp. Zatraciłem się w jego ustach, zaniechując walki o dominację. Całkowicie oddałem się jego kontroli.

Usadził mnie sobie na kolanach, a ja zarzuciłem mu ręce na szyję. Oderwał się ode mnie na chwilę.
-Może przeniesiemy się w wygodniejsze miejsce? - zaproponował, po czym nie dając mi dojść do słowa na powrót wpił się w moje usta. Tym razem znacznie ostrzej.
Jęknąłem cicho, a on złapał mnie za biodra unosząc do góry. Oplotłem go nogami wokół pasa i dałem mu się zanieść do sypialni.
Czułem, jak coraz bardziej odpływałem. Alkohol i cielesne doznania robiły swoje.
Tatsuro zaczął błądzić dłońmi pod moją koszulką, a gdy tylko dotarliśmy do łóżka rzucił mnie na nie i bez żadnych ceregieli mnie jej pozbawił.
Na powrót przyciągnąłem go do pocałunku, jednocześnie siłując się z guzikami u jego koszuli. Po jakimś czasie doszedłem jednak do wniosku, że nie ma to najmniejszego sensu, więc po prostu je poodrywałem mocnym szarpnięciem za poły materiał.
Tatsu zamruczał mi w usta z aprobatą, gdy tylko to uczyniłem i sam, by zbytnio nie przedłużać, zabrał się za moje spodnie. Gdy udało mu się z nimi uporać przyjrzał się uważnie mojemu ciału. Wyglądał, jakby chciał mnie pożreć. Był cały rozpalony. Uznałem, że chyba w owej sytuacji powinienem się zawstydzić, jednak zamiast tego zagryzłem figlarnie wargę, prowokując go tym samym do dalszego działania. Nie potrzebował dodatkowej zachęty. Przyssał się ustami do mojej szyi, w niektórych miejscach ją przygryzając, w innych zostawiając wilgotne ślady, a jeszcze inne tylko lekko muskając. Jego palce wodziły wzdłuż moich boków i klatki piersiowej, a ja czułem coraz większe podniecenie.
Szarpnąłem go za włosy i ucałowałem krótko w usta.
-Skończ... Się już... Bawić... - wydyszałem.
Spojrzał na mnie lekko zaskoczony, ale nie protestował. Załapał, na co mam ochotę i postanowił się całkowicie do tego dostosować. Zrzucił z siebie resztę garderoby, po czym zdjął mi bokserki i uśmiechnął się niemal wrednie.
-Jak sobie życzysz... – oblizał łakomie wargi.
Wrzasnąłem z bólu, gdy wszedł we mnie bez żadnego ostrzeżenia, od razu do końca, a on napawał się tym widokiem jak urzeczony. Do oczu napłynęły mi łzy. Ból nie był aż tak okropny. Ostatnimi czasy zdążyłem się jednak odzwyczaić w ogóle od seksu, a co dopiero od bycia na dole...
Och błagam, tylko jemu kiedykolwiek w swoim życiu pozwalałem na takie igraszki. Kompletnie jednak wyleciało mi z głowy, że ten facet lubi się zabawiać ze swoimi kochankami tak samo ostro, jak ja... Hizumi był o wiele łagodniejszy mimo, iż robiliśmy to samo…

Odczekał chwilę przed kolejnymi ruchami, dając mi się nieco ze sobą oswoić, scałowując w międzyczasie w niemal czułym geście łzy z moich policzków.
-Taka abstynencja ci nie służy, kochanie... - wyszeptał wprost do mojego ucha, liżąc i przygryzając jego płatek w prowokującym geście.
-A ty znowu sie opierdalasz... - wysapałem, gryząc go w szyję i poruszając biodrami na znak, że ma się wreszcie wziąć do roboty. Zachichotał krótko.
-Skoro tak uważasz. - Przycisnął mnie do materacu, wpijając się w moje wargi, by maksymalnie stłumić mój głos i zaczął się we mnie szybko i gwałtownie poruszać. Na początku były to bardzo chaotyczne ruchy, pełne brutalności, za co nagrodziłem go poharataniem wargi. Z czasem jednak dostosowaliśmy się na wzajem do swojego tempa.
Obraz coraz bardziej zaczął mi się rozmazywać. Zbawienna mocy alkoholu… Nie byłem wstanie myśleć już kompletnie o niczym innym, niż na moim kochanku.


Przez całą noc towarzyszył nam jednak aromat naszej krwi i ból. Tym razem już tylko fizyczny...

czwartek, 8 sierpnia 2013

Abyss XIII

Obiecałam wam jeszcze dwie notki... Z racji tego, że są one krótkie, a wy i tak już jesteście na mnie za to wściekli postanowiłam, że je scalę i dodam na raz jako rozdział XIII. Na kolejny jednak będziecie musieli trochę poczekać, ponieważ jest w trakcie pisania i trochę mi się z tym zejdzie pewnie... Jestem właśnie przy najtrudniejszej dla mnie do opisania części i średnio mam na nią pomysł, bo nie chcę przedobrzyć, żeby później nie było jakiś niedomówień T^T
Jeśli się z nim nie wyrobię w przeciągu tygodnia dodam wam coś w zamian (mam jednego napisanego shota i jednego napoczętego ^^ )
Cóż, przemilczę fakt, że to się miało pojawić dopiero jutro... Nie chcę sobie u was jeszcze bardziej nagrabić...xD A stawiam, że i tak zginę za ten rozdział o.o A tak w ogóle... SPOILERUJECIE MI! Nie wiem jak to robicie, ale mi spojlerujecie coś, co ledwo zdążę napisać...xD

Enjoy~! 


Obudziło mnie łaskotanie w kark. Machnąłem ręką i spróbowałem odwrócić się na drugi bok. Bezskutecznie. Po kilkuminutowej szarpaninie z pościelą i chęci wyrwania się z objęć Morfeusza, który usilnie starał się zatrzymać mnie w swej krainie, usłyszałem coś, co śmiało można by nazwać mruczeniem. Zamrugałem kilkakrotnie, bardziej przytomniejąc. Znowu ten sam dźwięk. I dziwne poruszenie za moimi plecami. Spróbowałem raz jeszcze się przekręcić, zrzucając z siebie kołdrę, gdy uświadomiłem sobie, że... Ktoś mnie obejmuje. Powierciłem się jeszcze przez chwilę, czując się niezwykle niekomfortowo w owej sytuacji i usiłując przypomnieć sobie, kto to może być. Lub chociaż dostrzec twarz delikwenta. Poczułem, jak ów mężczyzna - bo bez wątpienia były to męskie dłonie - potarł nosem o mój kark, po czym znów zamruczał. Zrobił to niezwykle subtelnie.
Myśl, Zero!
Nie... To bez sensu. Jedyna osoba, która mogłaby to być to... Hizumi. Jak ja nienawidzę tych kilku cholernych minut zaraz po przebudzeniu! Ech... Moje zdolności koncentracji są wówczas równe... Zeru.
O ironio.
Połaskotałem mężczyznę, chcąc by się obudził i ode mnie odsunął, mając jednocześnie nadzieję, że to mój przyjaciel, a nie wynajęta przez kogoś dziwka lub, co gorsza, Kisa. Nie dziwcie mi się, że przyjmowałem do świadomości tak różne warianty rzeczywistości. Niejednokrotnie zdarzało mi się budzić we własnym łóżku z kimś, kogo nie znałem, po imprezie, której nie pamiętałem i z kacem, którego zapomnieć nie sposób. Niejednokrotnie zdarzało mi się też obudzić z facetem wynajętym mi "na pocieszenie" przez moich wspaniałych towarzyszy z zespołu. Dziwne, że nigdy nie wynajmowali mi dziewczynek tylko zawsze samych facetów..! Może wtedy nie dostaliby przynajmniej okrutnej wiązanki i nie zarobiliby kilku dodatkowych, a jakże malowniczych siniaków.
Och tak... Pamiętam, jak któregoś razu Tsukasę musieliśmy ucharakteryzować na pseudogotyckie emo tylko po to, by po jednym z takich wybryków zakryć mu pod toną czerni i fioletu limo, które rozciągało się od górnej powieki aż na policzek, by fani na koncercie nie zorientowali się, że ktoś mu przyłożył. Cóż...  Jego słodziutkie 13-letnie fanki omal się nie popłakały nad 'nagłą metamorfozą swojego Tsu-chan', zaś ja... Niewiele brakowało, a również bym się popłakał. Ze śmiechu na widok jego naburmuszonej miny podczas gdy  kazali mu wyjść na scenę i zasiąść za perkusją. To były niesamowite wspomnienia...
Teraz jednak pora stawić czoła teraźniejszości.
-Hizumi... Złaź ze mnie! - warknąłem przez zaciśnięte zęby, gdy ten zarzucił na mnie nogę.
Odpowiedziało mi mruczenie. Facet, do jasnej cholery! Coś ci się w główce poprzewracało?! Mentalnie jesteś kotem, czy jaka inna cholera?! Może jeszcze zacznij sobie ostrzyć o mnie pazurki! Wybacz, kocia sierść jest mięciutka w dotyku i nie drapie tak, jak Twoje nieogolone nogi! Przepraszam, jeśli rujnuję tym samym twoje błędne marzenia, biedaku. Nawet, jeśli to robię wyłącznie w obrębie swoich rozmyślań.
Przetarłem twarz rękoma, po czym raptownie odwróciłem się w drugą stronę, lądując na przyjacielu. Próbując złapać równowagę i nie spaść z łóżka, oparłem dłoń tuż przy jego twarzy. Yoshida uchylił lekko oczy, ziewając. Popatrzył się na mnie sennie i ledwo słyszalnie powiedział:
-Kładź się spać... - po czym spróbował przekręcić się znowu na bok.
Rozsiadłem się wygodnie na jego biodrach, uniemożliwiając mu ruch.
-Obudź się wreszcie, albo Cię zaknebluję i zaraz tu wezmę. – wręcz wysyczałem, będąc wyraźnie napiętym ze zdenerwowania.
Olał mnie. Tak po prostu. Przygarnął moją dłoń do swojej twarzy, wtulił się w nią i poszedł dalej spać. Serio?! On jest niemożliwy! Ja mu grożę gwałtem, a on śpi w najlepsze w ogóle mnie nie słuchając!
Poczułem się nieco dziwnie, spoglądając na niego z tej perspektywy. Niemiłosiernie mnie jednak wkurzał fakt, że w najmniejszym stopniu się nie przestraszył tylko... Och na wszystkich przeklętych i tych w dupę kopniętych!
-Hiroshiii... - szepnąłem mu prosto do ucha. - Albo się zaraz obudzisz, albo zdejmę z Ciebie resztę ubrań i z użytkiem swoich rąk, ust i innych narzędzi oraz twoich dolnych partii ciała, ubrudzę świeżo zmienioną przez ciebie pościel w MOIM pokoju... - ostatnie słowa wysyczałem, by dać mu do zrozumienia, że chcę, by się stąd wreszcie wyniósł. Jak chce się zdrzemnąć, to niech to robi u siebie…
Poruszył się nieznacznie i popatrzył się na mnie jak na idiotę, dopiero teraz w pełni otwierając oczy i przytomniejąc. Przez chwilę miałem wrażenie, że tylko udawał, iż śpi. Tylko przez chwilę, bo gdy ona minęła nie myślałem już o niczym. A przynajmniej o niczym konkretnym nie byłem w stanie od momentu, gdy przyjaciel bezprecedensowo wpił się w moje usta.
-Przestań pieprzyć, Michi. - Spojrzał na mnie kpiąco i z odrobiną... Goryczy? O co tu do jasnej cholery chodziło? - A teraz skończ się wiercić i złaź ze mnie, albo na prawdę będziesz musiał  ubrudzić sobie świeżutką pościel. - Dodał, po czym parsknął niemal z żalem.
O. Co. Tu. Do. Jasnej cholery. CHODZIŁO?!
Teraz to ja patrzyłem na niego, jak na skończonego idiotę. Albo raczej jak idiota. Tak właśnie się czułem zanim dotarł do mnie sens jego słów. Kompletnie ogłupiały. Dopiero po chwili zareagowałem na jego słowa i zsunąłem się z jego bioder na swoje poprzednie miejsce, uwalniając go tym samym z łóżka.
Pacnął mnie lekko w głowę i szybko opuścił pokój, a ja przez kolejnych kilka minut tępo wpatrywałem się w drzwi…

...w których stał Kisa.


Wpatrywałem się w chłopca, kompletnie nie mając pojęcia, co powiedzieć. Dopiero jego widok uświadomił mi dobitnie, co tu przed chwilą zaszło i jak to wszystko musiało wyglądać z perspektywy widza. Zastanawiałem się, jak długo tam stał i ile zdołał zobaczyć. Z sekundy na sekundę czułem, jak coraz bardziej mnie to przeraża. Ale dlaczego? Przecież nigdy nie kryłem się ze swoją biseksualnością. Mieszkając z nami pod jednym dachem powinien być tego świadomy.
Miałem wrażenie, jakby czas stanął w miejscu i wwiercał mi swe ostre jak brzytwa pazury w najwrażliwsze punkty mego ciała oraz umysłu.
Znowu. Znowu zaczynało się robić coraz bardziej beznadziejnie. Najpierw wizyta tamtego psychopaty, teraz Kisa przyglądający się co najmniej dwuznacznej scenie z udziałem Hizumiego.
Błagałem w myślach, by chłopiec już wyszedł. Chciałem paść na łóżko, zakopać się w pościeli i... Płakać. Chciało mi się płakać. Tak cholernie płakać. Bezwiednie dotknąłem policzków, przekonując się, że jednak jeszcze były suche. Jeszcze. Wiedziałem, że już długo nie powstrzymam łez.  Czułem się coraz bardziej bezradny w obliczu zaistniałej sytuacji…
Wyjdź. Wyjdź. Proszę, wynoś się stąd. – błagałem w myślach, wpatrując się w niego niemal rozpaczliwie.
Podszedł do mnie szybkim i zdecydowanym krokiem. Nim zdążyłem się zorientować, jego dłoń zetknęła się z moim policzkiem. Zapiekło. Szybko zabrał rękę i odwrócił się na pięcie, wybiegając z pomieszczenia.
Pierwsze słone krople spłynęły po moich policzkach i skapnęły na me dłonie. Kolejne zaś całkowicie przysłoniły mi obraz, pozostawiając przede mną jedynie miraż jego zawiedzionej twarzy.
Gdy udało mi się skupić myśli, wstałem z łóżka, założyłem buty i wybiegłem z mieszkania, zostawiając za sobą wszystkie uciążliwe uczucia.
Powtarzałem to, co uczynił Hizumi. Zachowywałem się dokładnie tak samo. Uciekałem od problemów. Ale na prawdę nie miałem siły stawić im czoła. Wszystko działo się za szybko i za wiele rzeczy zwaliło mi się naraz na głowę. Czułem się kompletnie bezradny. Nie zdążyłem zamknąć jednej sprawy, a doszły dwie kolejne. Marzyłem o tym, by zaszyć się gdzieś w odludnym miejscu. Gdzieś, gdzie mógłbym się wyciszyć i oddać swoim przyjemnościom. Gdzieś, gdzie mógłbym na spokojnie pomyśleć i wszystko sobie poukładać. Gdziekolwiek, byle z dala od tego całego burdelu.
Byłem tak cholernie słaby, że aż zrobiło mi się wstyd za siebie. Wstyd ten jednak nie był na tyle silny, by na mnie w jakikolwiek sposób mógł wpłynąć i zmienić moje zachowanie.

środa, 7 sierpnia 2013

Abyss XII

Notka miała być w czwartek, ale to dlatego, że coś mi się dni tygodnia pomieszały, bo miała być dodana z odstępem jednodniowym .__." Dlatego też łapcie ją teraz :3 nie wiem, czy to aby na pewno środa, a już tym bardziej która jest obecnie godzina xD Zaprogramowałam ją, ale na bloggerze mam z nieznanych przyczyn czas pacyficzny nastawiony... Czyli chyba 9 godzin wcześniej, niż u nas .__." Pewności nie mam xD
Kolejną aktualizację bloga zrobię w piątek.
Z racji tego, że mnie obecnie nie ma, wasze komentarze również nie zostaną dzisiaj opublikowane. Udostępnię je dopiero po swoim powrocie (czwartkowy wieczór) chyba, że jakimś cudem uda mi się w międzyczasie dorwać do jakiegoś komputera...
Obiecałam Aoi odpowiedzieć na kilka pytań z tego całego Liebster Award, tak więc... Jeśli nie chce się wam tego czytać - przeskoczcie kilka linijek niżej od razu do opowiadania xD

1. Gdybyś była swoim ulubionym muzykiem na jeden dzień, co byś zrobiła?
   Zagrałabym koncert *^* jestem ciekawa, jak to jest smażyć się na scenie xD

2. Wierzysz w horoskopy i przeznaczenie?
  Nie i nie :3

3. Chciałabyś wyznawać jedizm?
  Eee nie jestem fanką Star Wars xD

4. Co Cię najbardziej denerwuje w ludziach?
  Monotematyczność. Przerabianie w kółko tych samych schematów jest niepomiernie irytujące. Zwłaszcza, gdy wyciąga się w nich brudy z przeszłości. Nie cierpię też użalania się nad sobą. Ludzie słabi psychicznie są bezwartościowi.

5. Jeśli ludzie dowiadują się o tym, że piszesz yaoi, jak reagują?
  Zazwyczaj albo nie wiedzą, co to jest, albo jest coś w stylu "SERIO!? I TY?! WHY?! TTT^TTT" xD Chyba, że to ktoś bardziej tolerancyjny lub lubiący poczytać... Wtedy słyszę tylko prośby o podanie linka xD

6. Wygrałaś na loterii 50 tys. zł. Co z tym zrobisz?
  Najpierw kupuję nową, porządną gitarę i wypasiony piec, później kilka najważniejszych dla mnie płyt, a resztę... Odłożyłabym na "czarną godzinę". Sądzę, że zostałoby mi z tego jakieś 20-30k tylko...xD

7. Wierzysz w UFO?
  Nie.

8. Masz do wyboru następujące środki transportu: miotła, latający dywan, proszek Fiuu. Co byś wybrała i dlaczego?
  Latający dywan... Można się na nim wygodnie rozłożyć i nic ci się nie wbija w krok *^* xD

9. Zakładając, że jesteś wierząca; gdybyś miała możliwość zadania Bogu 3 pytań, o co byś zapytała?
  Trudne pytanie, bo ciężko mi się wczuć w rolę osoby wierzącej właśnie... Ale sądzę, że przynajmniej jedno z pytań dotyczyłoby w jakiś sposób śmierci. Jestem z lekka niepoprawnie nią zafascynowana (co nie oznacza, że spieszy mi się umierać! O_O ). Intryguje mnie na przykład to, co się dzieje z człowiekiem, gdy jego żywot się zakończy. Reinkarnacja? Duchy? A może absolutne nic? Pustka?

10. Co wolisz? Zombie czy wampir i dlaczego.
Wampiry...xD One się przynajmniej nie rozkładają i nie gniją xD Poza tym są jakieś takie bardziej... Poetyckie.

11. Chciałabyś być czarodziejem?
  Tak. Nie wiem dlaczego zawsze intrygowała mnie perspektywa władania żywiołami *^* To chyba wynika z mojego uwielbienia dla Storm z serii X-man .__."


A teraz zapraszam do lektury!

~*~
Odwróciłem się na drugi bok i ze zdziwieniem odnotowałem, że tuż przy mnie wtulony w poduszkę leży Hizumi. Faktycznie... Ostatnie, co pamiętałem wczorajszych zdarzeń, to to, że wypłakiwałem się w koszulkę przyjaciela. Później poczułem się odrobinę znużony. Yoshida musiał to zauważyć i pewnie chciał zostać aż do momentu, gdy będzie pewny, że śpię i sam padł razem ze mną. Cieszyła mnie jego troska. Martwiłem się jednak tym, jak całe zajście wytłumaczyć Kisie. Nie mogliśmy go zostawić bez wyjaśnień. Bądź co bądź, wyglądało to dość podejrzanie i dziwnie.
Hizumi na pewno by sobie z tym poradził, jednak nie chciałem go tym obarczać.
Ledwie sprawy w moim prywatnym życiu zaczęły się układać, a już pojawiły się kolejne komplikacje i wszystko znowu zaczynało się pieprzyć.
Niektórych ludzi z chęcią posłałbym do samego diabła, gdyby ktoś mi udowodnił, że takowy istnieje. Byle tylko nie musieć więcej ich widzieć.
Spojrzałem jeszcze raz na Hizu. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc jego zabawną minę i sam na powrót ułożyłem się na poduszkach. Po chwili przyszedł sen, a wszystkie rozmyślania rozpłynęły się, zastąpione wyblakłymi obrazami z mojej przeszłości.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Abyss XI

Przepraszam za poślizg... Miałam dodać notkę wcześniej, ale nie byłam w stanie z przyczyn technicznych.
Następna notka pojawi się w czwartek wieczorem. Będzie ona jednak jeszcze krótsza niż ta, dlatego tak krótki odstęp czasu. Jeszcze kolejną postaram się dodać w sobotę wieczorem :)
Miałam wam tu coś napisać, ale nie pamiętam co ;.;
Przy okazji widzę, że Aoi mnie nominowała do jakiegoś Liebster Award > <" wybaczcie kochani, ale nie łapię się w tym wszystkim, jestem początkująca w tym fachu... Dziękuję, złotko, ale dla mnie to jak zwykły łańcuszek i nie wiem, mimo Twojego opisu, co by miało to na celu ^^"
Łapcie Zerosia i zapraszam do lektury :)

~*~

-ro... Zero! MICHI! - krzyczał do mnie przyjaciel, podczas gdy ja bezwiednie wpatrywałem się w osobę stojącą naprzeciw mnie, która w żelaznym uścisku trzymała mój nadgarstek.
Miałem ochotę rzucić się na tego mężczyznę, rozwścieczony samą jego obecnością w tym miejscu. Po jaką cholerę on tu w ogóle przyszedł?!
-Michi, powinniśmy wracać do domu... - powiedział cicho mój przyjaciel, łapiąc mnie delikatnie za ramię i próbując odciągnąć.
Chciałem, żeby mnie stąd zabrał. Chciałem, by zaprowadził mnie jak najdalej od tego miejsca. Jak najdalej od tej paskudnej gęby, która stała tuż przede mną, zatruwając mój umysł przeklętymi obrazami, które już dawno zdążyłem zakopać gdzieś na dnie swej podświadomości.
-Chodź, Michi - Rzekł i bez jakichkolwiek ceregieli pociągnął moją dłoń, wyrywając ją z objęć intruza i rzucając mu przy tym co najmniej nienawistne spojrzenie. Na mnie zaś popatrzył z czymś na wzór żalu wymieszanego ze współczuciem.
Poszliśmy do domu. Dopiero po przekroczeniu drzwi uświadomiłem sobie, że cały czas wściekle zaciskałem szczęki. Rozluźniłem je nieco, by zaraz potem zacząć nerwowo przygryzać wargę.
-Kisa, mógłbyś pójść do swojego pokoju..? - spytał opanowanym głosem Hizumi.
-Mhm – pokiwał głową, zostawiając nas samych.
Hiroshi pociągnął mnie w kierunku mojego pokoju, posadził na łóżku i cofnął się, by zamknąć za nami drzwi, po czym sam usiadł koło mnie. Po chwili przyglądania mi się w niezmąconej ciszy, przysunął się nieznacznie i przytulił mnie. Tak po prostu. Lekko, jak matka syna. Tak się właśnie poczułem. Jak głupi bachor. Chciałem mu przyłożyć, ale po krótkiej analizie sytuacji uznałem, że wyżywanie się na nim byłoby najgłupszą rzeczą, jaką mógłbym w tamtym momencie zrobić.
-Musiał mieć ważny powód, by się tu pojawić. - szepnął w moje włosy, pozwalając mi jednocześnie wtulić twarz w swoją szyję. Zacisnąłem pieści na kołdrze, by zaraz je rozluźnić i objąć przyjaciela w pasie. Tak bardzo go potrzebowałem. W takich chwilach uświadamiałem to sobie w najbrutalniejszy sposób. On zawsze tak doskonale mnie rozumiał. Zawsze wiedział, jak się ze mną obejść, gdy jest mi źle. Zawsze perfekcyjnie odczytywał zmiany w moim zachowaniu. Zawsze idealnie odgadywał moje emocje. Jednocześnie nigdy o nic nie pytał. Nigdy nie musiałem mu nic tłumaczyć. Po prostu przy mnie trwał. I za to byłem mu dozgonnie wdzięczny.
Przytulił mnie do siebie mocniej i dopiero wówczas zorientowałem się, że płaczę. Nie wiedziałem teraz jednak, czy to ze względu na tamtego faceta, czy przez konkluzję, do jakiej właśnie doszedłem.
Poczułem się tym zażenowany, ale nie miałem ani siły ani chęci czegoś z tym zrobić. Po kilku minutach poczułem się senny. Moje myśli na powrót stały się puste i wyprane z jakichkolwiek emocji. Zupełnie jak dawniej. To było takie... Przyjemne. Takie znajome. Takie... Normalne.


Obudziłem się w środku nocy. Po oczach biły mnie jarzące się cyfry z elektronicznego budzika, stojącego na szafce nocnej tuż obok mnie. Zza nieprzysłoniętych zasłonkami okien widać było jasne światła miasta. Piękna złota aura. Przez pierwszych kilka minut czułem się odrobinę zdezorientowany, więc poddawałem się urokowi tej poświaty, z wolna dochodząc do siebie. Dopiero po chwili zacząłem sobie przypominać wszystko z wczorajszego popołudnia.
Tamta paskudna gęba przeżerała się przez cieniutkie ścianki mojego umysłu. W przeciwieństwie jednak dotartej chwili, wściekłość i żal nie przyszły. Trwałem w idealnym spokoju.